Strony

Mieszkanie - wynająć czy kupić?

autor: Adrian Pingstone (Wikipedia)

Nie ma jednoznacznej odpowiedzi na pytanie: wynająć czy kupić? Dużo zależy od konkretnej osoby, sytuacji na rynku, itp. Można natomiast snuć na ten temat ciekawe rozważania.

Niektóry dyskusyjne argumenty za kupnem

Moi znajomi wzięli duże kredyty i kupili mieszkanie”. Wybory innych mogą pasować do ich życia, ale niekoniecznie do naszego.

Po co płacić komuś za wynajem? Lepiej wziąć kredyt i być na swoim”. No właśnie: po co płacić odsetki bankowi? Tu oczywiście zależy, jaki jest stosunek ceny wynajmu do odsetek kapitałowych i czynszu.

Chcemy mieć dzieci, więc musimy mieć mieszkanie”. Są sytuacje, w których wynajem mieszkania z dziećmi może być uzasadniony. Jednak w Polsce jest z tym pewien problem: brak stabilności wynajmu. Właściciel wypowie umowę, a my będąc bardzo zajęci opieką nad dziećmi, będziemy musieli szukać nowego lokum i się przeprowadzać.

Mieszkanie trzeba mieć”. Ciekawe, w Polsce ten pogląd jest szczególnie silny. Na pewno w wielu przypadkach nie trzeba się z tym spieszyć. „Po co je mieć?” - to jest kluczowe pytanie. Warto poza tym nadmienić, że kupując na kredyt, mieszkanie nie jest do końca nasze.

Zalety wynajmu w stosunku do kupna

W przypadku wynajmu łatwo można rozwiązać problemy typu: denerwujący sąsiad, hałas za oknem, robactwo, uciążliwy zakład w okolicy, itp. Wystarczy się wyprowadzić. Właścicielowi zaś przychodzi grobowa myśl do głowy: „tyle wydałem na to mieszkanie - i co teraz?”.

Kupujący mieszkanie chcą je zwykle urządzać i kupować do niego wiele rzeczy, co czasami kosztuje nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych (u rekordzistów nawet kilkaset). Nie każdy wlicza te koszty w cenę mieszkania. Im więcej pokoi, tym więcej rzeczy. Z kolei wynajmujący raczej nie chce kupować rzeczy, ze względu np. na przeprowadzki. Można więc odkryć uroki minimalizmu, nauczyć się smakować życie niewiele kupując. Podam tutaj ciekawy filmik Oresta Tabaki.

Wynajmowanie może być rodzajem turystyki. Zmieniając mieszkania, poznajemy charakter wielu dzielnic (pamiętając o tym, że niektórych lepiej nie poznawać) z wszelkimi detalami: inne sklepy, architektura budynków, drzewa, tereny spacerowe. Mamy możliwość poznania różnych miast od strony mieszkańca. Do tego poznajemy rynek nieruchomości: rodzaje mieszkań, ich wady i zalety, co w przyszłości może się przydać przy kupnie własnego M.

Wynajem ułatwia przeprowadzki związane ze zmianą pracy, tak by dojazd był wygodny. Ma to szczególnie znaczenie w dużych miastach.

W wynajmowanych mieszkaniach nie trzeba zwykle robić remontów. A te zabierają dużo czasu, pieniędzy, sił i czasami nawet nerwów.

Mieszkania też się rozpadają. „Nieruchomości” to takie bardzo wolne „ruchomości”.

Kredyt na 30 lat, na maksymalną kwotę

Jedna opcja wydaje mi się szczególnie niebezpieczna: kredyt na 30 lat, na maksymalną kwotę, jaką przyzna bank.

Bez wcześniejszej spłaty można w ten sposób zapłacić 2 razy więcej niż za samo mieszkanie (obliczenie tutaj). Choć termin 30 lat może być buforem bezpieczeństwa, to raczej opłaca się spłacać kredyt znacznie wcześniej.

Naturalnie, będzie inflacja i teoretycznie nasze zarobki też powinny rosnąć. Jednak w niektórych zawodach nie jest to prawdą: dlaczego np. taksówkarze w niektórych miastach mają od wielu lat te same kwoty za kilometr, nawet pomimo droższej benzyny?

W dodatku obecnie bardzo intensywnie zmienia się rynek pracy. Procesy globalizacyjne, przenoszenie wielu stanowisk do biednych krajów, ciągłe zmiany technologiczne spowodują, że wiele ludzi straci swoją pracę i będzie musiało poszukać sobie innej. Czy łatwo będzie ją znaleźć? Czy nowa będzie wystarczająco dobrze płatna?

Jeśli ktoś nie wierzy w rychłe zmiany na rynku pracy z powodu nowych technologii, to proponuję takie filmiki ku refleksji: 
Jeśli roboty potrafią tak dużo, to ilu pracowników będą w stanie zastąpić?

W ciągu 30 lat może wydarzyć się niejedna tragedia życiowa: ciężka choroba, utrata pracy, rozwód. Duży kredyt może być wtedy ciężki do udźwignięcia. A co z ochotą i siłą do pracy? Czy za 5, 10, 20 lat będziemy mieli wystarczająco energii i zdrowia?

Jeśli kredyt miałby być dużym obciążeniem – to czasem warto rozważyć kupno małego mieszkania i kreatywnie wykorzystać przestrzeń. W ramach inspiracji polecam ten link. 

Przeprowadzki przy wynajmie
Przeprowadzka nie musi być ciężka. Jeśli mamy dużo rzeczy, to godne rozważenia jest, by te niepotrzebne sprzedawać, rozdawać lub wyrzucać.

Jak się szybko przeprowadzić? Zapytać w sklepach o niepotrzebne kartony, potem zapakować w nie rzeczy bez specjalnego segregowania. Zamówić taksówkę bagażową.

Przy przenoszeniu warto mieć kogoś do pilnowania, tak by nikt nic nie ukradł w trakcie, gdy będziemy przechodzić z miejsca na miejsce.

Przygody z właścicielami przy wynajmie

Zdarzają się niemiłe przejścia z właścicielami mieszkania, na przykład próby przejęcia kaucji czy kłótnie za rzekome zniszczenia. Ja jednak nie miałem takich problemów, a wynajmowałem już kilka mieszkań.

Jeśli chodzi o wypowiedzenie wynajmu z dnia na dzień albo nachodzenie bez zapowiedzenia – to jest to niezgodne z Kodeksem Cywilnym (swoją drogą warto przeczytać część o najmie lokalu). Można zwrócić na to uwagę z właścicielem przy podpisywaniu umowy.

Przydatna jest umiejętność wyczucia właściciela: jaką jest osobą? Do jakich zachowań może być zdolny?

Jednak właściciel ma prawo do wypowiedzenia umowy z odpowiednim wyprzedzeniem. Gdy tak się zdarzy, to posiadanie niewielu przedmiotów okazuje się być bardzo wygodne przy przeprowadzce. 

Czy kupno jest dobrą inwestycją?

Nieruchomość w celach mieszkaniowych jest bardziej lokatą kapitału niż inwestycją. Zwłaszcza, gdy wydamy na zakup większość oszczędności i nie będziemy mogli nimi dysponować, np. w ramach własnego biznesu.

Co jest bezpieczniejsze? Mieszkanie czy pieniądze w banku, akcje lub obligacje? Mieszkanie można użytkować, a pieniądze nie mają pokrycia i mogą stracić na wartości. Jednak co okaże się bardziej opłacalne – nie wiadomo. Przepowiednie wielu „ekspertów” w gazetach często się nie sprawdzały (niezłą zabawą jest zapisywanie artykułów z prognozami, a potem sprawdzanie ich po czasie).

Nie ma czegoś takiego jak bezpieczeństwo przy decyzji „wynajem czy kupno?”. Gdy przyjdzie hiperinflacja, to stracimy oszczędności. Gdy będzie kryzys, jest ryzyko utraty pracy i przejęcia mieszkania przez bank. Jest też wiele innych scenariuszy.

Na pewno przed kupnem warto porównać cenę wynajmu do części odsetkowej kredytu powiększonej o wysokość czynszu. Do tego zastanowić się, jak zmienią się ceny w przyszłości (choć oczywiście pewności tutaj nigdy nie będzie).

Zalety kupna

Wzięcie kredytu dodaje niektórym motywacji do pracy, choć oczywiście najlepiej, gdy pochodzi ona z wewnątrz, a nie z zewnątrz.

Niektórzy nie potrafią oszczędzać, dopiero bat pod postacią kredytu powstrzymuje od zbędnych wydatków. Czasem lepiej, by pieniądze szły na mieszkanie, niż na niektóre wątpliwe rozrywki.

Spłacone mieszkanie może być zabezpieczeniem na emeryturę, w razie czego można żyć za pieniądze ze sprzedaży.

Na starość mało kto ma ochotę na wynajem.

W długim terminie, kupno może być bardziej opłacalne od wynajmu. Oczywiście jeśli kredyt nie będzie zbyt duży i zostanie spłacony w miarę szybko.

Nie wszyscy potrzebują się co chwile przeprowadzać, zwłaszcza po pojawieniu się dzieci. Wtedy mieszkanie w jednym miejscu, najlepiej blisko rodziny, budowa relacji z sąsiadami może być bardzo wartościowa.

Niektórzy bardzo sobie chwalą uczucie, że są „na swoim”, że mieszkanie „jest moje”. Z drugiej strony, to jest też przywiązywanie się do rzeczy. 

Inne

Niepokojące wydaje mi się kupowanie mieszkania przy zerowym wkładzie własnym. Znam paru takich ludzi, którzy kupili mieszkanie bez wystarczającego zgłębienia zagadnienia i wady swoich mieszkań odkryli już po kupnie. Czy osoba, która pracowała tak krótko, że nie zgromadziła żadnych oszczędności, nie poznała jeszcze „potu i krwi pracy” (symbolicznego lub nie) - czy ma wystarczający szacunek do pieniędzy, by tak poważny zakup był dostatecznie przemyślany?

Ktoś mi powiedział, że jeśli mężczyzna ma mieszkanie, to ma „większe szanse na randkach”. Cóż, lokum na kredyt jest raczej bardziej banku ...

Gdy weźmiemy duży kredyt – to tracimy pewną niezależność. Temat już poruszałem – co będzie, gdy rynek lub pracodawca będzie nas zmuszał do nieczystych zagrań w pracy? „Trudno, mam kredyt – przecież nie odejdę”?

Zakończenie

A zatem kupić czy wynajmować? Podobnie jak przy innych ważnych decyzjach życiowych – nigdy nie będzie tutaj stuprocentowej pewności co robić.

26 komentarzy:

  1. Z mojego doświadczenia wynika, że najlepiej jest najpierw wynająć, potem ewentualnie kupić.
    Zatem wynajmujmy mieszkania z możliwością wykupu, bo takie oferty są. W okresie wynajmowania poznamy plusy i minusy np. uciążliwych sąsiadów, którzy w zasadzie wykluczają kupno. Jeśli mieszkanie nam odpowiada kupujemy. Spotkałem nawet taką ofertę 50/50, czyli połowa gotówki płatna na wstępie, druga część za 2 lata.
    Idealnie jest, jeśli zamiast dużego kredytu mamy kilka źródeł finansowania np. mały kredyt+ uskładana część pieniędzy+ możemy pożyczyć od rodziców/rodziny na jakiś czas.

    pozdrawiam
    Spin0za

    OdpowiedzUsuń
  2. Wynajem z możliwością wykupu to świetna opcja kupna mieszkania. Tak jak mówisz - wtedy można poznać mieszkanie jak najdokładniej.

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Często ten temat był podnoszony przez moich znajomych, a pośród nich byłem jedynym, który opowiadał się za wizją wynajmu.
    Nie należy zapominać, że pieniądze za jakie obecnie się kupuje i wyposaża mieszkania są takie, że nawet bardzo ostrożnie inwestując je w zwykłe lokaty (choć przy takich kwotach pewnie łapiemy się na jakieś oferty specjalne banku czy też private banking) dają nam niezła comiesięczną pensję, z której wystarczy i na wynajem i na inne potrzeby.
    Osobiście przeraża mnie wizja 30-letniego kredytu.
    A i nie potrzebuję żadnego bata nad sobą do oszczędzania.
    Chyba wolę zasilać czyjeś konto niż odsetkami ogromną korporację.
    Temat długi jak rzeka, można się rozpisywać :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo chętnie poczytam, co na ten temat masz do powiedzenia - czy to tutaj w komentarzu albo w formie posta na Twoim blogu.

    Ja też bata nie potrzebuję, ale słyszałem jakiś czas temu o kimś, co bez bata wszystko wydawał.

    Ciekawy argument: czyjeś konto vs. korporacja.

    OdpowiedzUsuń
  5. Smutne jest to, że społeczeństwo narzuca młodym ludziom pęd do bycia na swoim. Wiadomo, że można isć pod prąd, ale trzeba być twardym :-)
    W mundurówkach są dodatki mieszkaniowe - kilkaset złotych dla funkcjonariuszy bez własnych mieszkań. A mimo to wielu z nich zaciąga wielkie kredyty żeby być na swoim... no i są na pensji jakieś 700 zl do tyłu, plus odsetki i rata kapitału... A wystarczyłoby odkładać taką ratę co miesiąc i dodatek przeznaczać na odstępne i po 15 latach "witamy na swoim", prawdopodobnie bez kredytu bądź z niewielkim. Podejście społeczeństwa do wynajmu jest dziwne. I ci wszyscy wielcy rentierzy... spadkobiercy kawalerek po babciach ;D
    Ja tam jestem zwolenniczką wynajmowania. Ale właściciel musi być normalny, bez niespodziewanych nalotów i innych tego typu akcji.

    OdpowiedzUsuń
  6. Mieszkanie ma służyć do snu, odpoczynku i prywatności, w tej kwestii jeżeli czy to wynajmujemy, czy kupujemy i sytuacja jest podobna.

    Kolejna kwestia: wolność. Mogę mieszkać gdzie mi się podoba, łatwo przemieszczać się, jak mam kaprys rezygnuję i jadę dalej.

    Nie lubię wiązać z rzeczami, miejscami czy ludźmi, stąd również przywiązanie do mieszkania jest mocno kontrowersyjne dla mnie.

    Zakup mieszkania/domu okey, jeśli mamy co najmniej 50% wkładu własnego i duże prawdopodobieństwo, że resztę też spłacimy (dobre zarobki, możliwości, brak niepotrzebnych wydatów - np. samochodu), oraz jeżeli miejsce gdzie chcemy zamieszkać jest naszym marzeniem (np. spokojny domek w górach nad jeziorem :) ) Dalej - wielkość idealna do naszych potrzeb (często może się okazać, że wystarczy nam w zupełności 1/2-1/3 lokum.

    Swoją drogą nie zamierzam zostać w Polsce, wiec opłacalność zakupu mieszkania jest mocno wątpliwa - a właściwie jest bez sensu ; )

    Na zakończenie: jeżeli ktoś ma już powiedzmy 35 czy więcej lat - spoko, może spojrzeć na swoją sytuacje i pomyśleć nad zakupem, ale branie kredytu w młodym wieku to samobójstwo ;]

    OdpowiedzUsuń
  7. plusultra: ciekawe, że to akurat w Polsce jest taka presja na posiadanie własnego, bo za Zachodzie wynajmowanie jest dużo popularniejsze.

    Masz rację, że są kupujący, co nie policzą wszystkiego dokładnie, a tylko chcą za wszelką cenę kupić.

    Michał: ciekawa uwaga o wielkości lokum: często wystarcza mniejsze mieszkanie. Przestrzeń można bardzo kreatywnie wykorzystywać, ale świadomość jak to zrobić jeszcze nie jest bardzo powszechna (albo: akceptacja takich rozwiązań jest niepopularna).

    OdpowiedzUsuń
  8. To prawda, trzeba przeliczyć koszty wynajmu i porównać z kosztami zakupu. Dla mnie jednak opcja wynajmowania nie jest na całe życie. Jakoś nie mogę sobie wyobrazić szukania mieszkania w wieku 80 lat, bo właściciel wypowiedział mi umowę. I kto się zdecyduje wynająć mieszkanie 80-letniej staruszce... Nie każdy ma/będzie miał dzieci, które będą chciały/mogły się nim zaopiekować. A tzw. dom spokojnej starości jak dotąd jest bardzo kosztownym rozwiązaniem.

    OdpowiedzUsuń
  9. W Ameryce jest to dość ciekawie rozwiązane z tego co się orientuje. Mianowicie tam bardzo często sprzedaje się domy z kredytami, czyli krótko mówiąc płacisz poprzedniemu właścicielowi mniej więcej tyle ile on już kredytu spłacił. Jest to popularne i dlatego praktycznie nie ma strachu że zostanie się z kredytem bo nikt mieszkania nie chce "kupić". Zwolennikiem kredytu absolutnie nie jestem, szczególnie w wieku 20 paru lat. W naszym społeczeństwie to jest pomyślane prosto, acz głupio jak but:
    -znajdź sobie żone\męża
    -weźcie kredyt
    No i tam przy okazji mogą pojawić się dzieci. Szkoda tylko że często prowadzi to do sytuacji że 2 osoby są razem nie dlatego że wiąże ich przysięga małżeńska, tylko dlatego że mają wspólny kredyt. Weźmiesz kredyt i jesteś udupiony, stąd problem min. tak niskich płac i złego traktowania pracowników, bo właściciel wie że na jedno miejsce ma 10 "zakredytowanych" którzy będą robić nawet za pół darmo.

    OdpowiedzUsuń
  10. Chyba coś jest w tym "braniu na randkach". Mama mojej koleżanki, swoja ostatnią randkę podsumowała słowami "całkiem fajny facet, ale co z tego, jak nawet swojego mieszkania nie ma".

    Swoją drogą zauważyłem, że minimalistycznym podejściem do życia interesuje się raczej więcej mężczyzn niż kobiet. Faceci są chyba bardziej odporni na modę, dorównywanie innym itp. Choć może tylko mi się tak wydaje... Jak wy uważacie?

    OdpowiedzUsuń
  11. Inka - a skąd wiesz w ogóle, że dożyjesz do 80 ? ;>
    Ja tam dość optymistycznie zakładam, że jeszcze dobre 2-3 będę żył, może nawet 20-30 lat, choć stuknąć 70 by nie zaszkodziło - tylko jakie to ma znaczenie? Martwić się o rzeczy materialne kiedy życie ucieka nam przed oczami ; ]

    Weźcie pod uwagę również, że często dziedziczycie po rodzicach majątek, więc i zazwyczaj mieszkanie - można spokojnie na starość sobie mały domek postawić.

    Jakub - a facet jest w jeszcze lepszej sytuacji, bo przynajmniej nie trafi kobiety, co go uziemnić na resztę życia będzie próbowała. A niech idzie w cholerę i w kredyty z innym ; )

    Pomijając fakt, że kobiety były gorzej traktowane przez wieki historii, czy to nie przypadek, że filozofami są mężczyźni, że większość naukowców to mężczyźni, większość przedsiębiorców to również mężczyźni? Ja nic nie sugeruję, tylko proponuję w duszy uczciwie sobie odpowiedzieć na pytanie :)

    "Weź babie daj siano, to nawet obory nie będziesz miał, bo spali" ; )

    PS: Ja bardzo lubię kobiety, choć zdecydowanie gustuję w tych co mają coś w głowie, ale kobiety w wiekszości nie nadają się do zarządzania finansami czy bardziej ogólnie jakimiś strategiami działania i nie chciałbym by któraś z niewiast przypadkiem obraziła się z powodu mojego postu :)

    PSS: Założę kiedyś bloga, nie wiem czy będzie wystarczająco popularny, ale na pewno kontrowersyjny ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Jakub: "mama koleżanki", czyli pewnie facet, którego poznała, miał ponad czterdzieści lat? W takim wieku spodziewałbym się częściej tego typu opinii.

    Michał: czekamy na kontrowersyjnego bloga :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Inka: na starość faktycznie wynajem nie wydaje się wygodny. Ale: tak jak mówią przedmówcy, zbyt szybkie kupno mieszkania w młodym wieku, szczególnie na wielki kredyt, dla wielu ludzi nie jest najlepszym rozwiązaniem. Niektórzy szczęściarze nie muszą jednak kupować mieszkania, by mieć swoje na starość, bo tak jak powiedział Michał, w pewnym momencie życia odziedziczą majątek.

    OdpowiedzUsuń
  14. Kupno mieszkania na kredyt w wieku dwudziestu paru lat to rzeczywiście paranoja. Wtedy można żyć "po studencku" bez żadnej presji... a tu proszę.
    Ale to jest jeszcze nic. Nie potrafię zrozumieć parcia na dom z ogródkiem daleko na totalnym "zadupiu", bo 15 arów działki kosztowało tylko kilkanaście tys. złotych... później dwa auta do utrzymania, hektolitry paliwa... mnóstwo czasu straconego na dojazdy, zupełnie bez sensu. A do tego pańszczyzna w ogródku, warowanie przy domu, bo łatwo może zostać obrabowany... Dom w dobrej lokalizacji bez kredytu - super opcja :)) Inaczej to... dziękuję, postoję.

    OdpowiedzUsuń
  15. I do tego nie zawsze świeże powietrze, bo sąsiedzi mogą różne rzeczy palić w kominkach :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Witam.

    Jestem tu po raz pierwszy. Blog świetny, wiele rad jest cennych, idących pod prąd niemądrym "mainstreamowym" opiniom i dało mi dużo do myślenia. Chociaż nie wyobrażam sobie siebie samej jako aż tak zatwardziałej minimalistki, to w wielu kwestiach muszę się z Panem zgodzić.

    Co do kupna mieszkania, to jest wiele zalet i wiele wad. Myślę, że jednak kredyt w wieku 20-paru lat jest lepszym wyjściem niż mieszkanie cały czas z rodzicami. Wynajmowanego mieszkania nie będzie można urządzić podług swojego gustu, a takie własne - owszem. A w razie zagrożenia można je sprzedać, spłacić bank i kupić mniejsze. Nie ma rzeczy nie do odkręcenia! :)

    Ostatnie komentarze trącą lekko o kpinę z osób marzących o własnym domku na zadupiu. Ale proszę państwa, nie wszystko da się przeliczyć na pieniądze. Czasami warto zaszaleć, szarpnąć się... A nerwy? Cóż, one zawsze będą, przy każdej z naszych decyzji. Życie całkowicie spokojniutkie, bez emocji, bez ryzyka nie miałoby chyba smaku... Jeśli wymarzony domek okaże się koszmarem na jawie, można go sprzedać - podobnie jak zbyt drogie mieszkanie.

    Co do mnie, to z wielu rzeczy mogę zrezygnować, bo są zbyt drogie. Na przykład z... dzieci. :) Ale własny domek jest moim i mojego Ukochanego marzeniem. Dlatego nie drwijcie, kochani, z szalonych, naiwnych marzycieli. ;)

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Co do mnie, to z wielu rzeczy mogę zrezygnować, bo są zbyt drogie. Na przykład z... dzieci"???! Dzieci to rzeczy??? Może faktycznie nigdy nie planujcie potomstwa, skoro takie macie nastawienie... Poza tym dylemat: domek czy dziecko w ogóle nie powinno mieć miejsca.

      Usuń
  17. Co do sprzedaży mieszkania w razie zagrożenia: nie zawsze jest to takie proste. Przychodzi kryzys, ludzie tracą pracę, chcą sprzedać mieszkania, bo nie mogą spłacać kredytu - a tu: ceny mieszkań w dół, bo kryzys. I co wtedy? Sprzedać z dużą stratą?

    OdpowiedzUsuń
  18. Ano trudno. Do starości na cudzych śmieciach się pałętać? ;)

    OdpowiedzUsuń
  19. Ja nie twierdzę, żeby całe życie wynajmować mieszkanie. W wielu sytuacjach kupno jest lepszą opcją niż wynajem, choć to bardzo zależy.

    OdpowiedzUsuń
  20. Z mojego punktu widzenia, czyli mężatki z dwójką dzieci wynajmowanie mieszkania byłoby ostatecznością. Jak się jest singlem albo w związku bez dzieci, to wynajmowanie jest ok ale przychodzi taki czas, że mieszkanie przestaje być tylko "maszyną do mieszkania" a zaczyna być "domem". Gdybym za każdym razem musiała się tłumaczyć z działania w mieszkaniu wg swojego własnego pomysłu albo musiała odmówić synowi np. powieszenia worka treningowego, bo właściciel się nie zgadza na dziury w suficie, albo młodszemu musiała zakazać bawienia się autkami na podłodze, bo właściciel nie chce mieć zarysowanej podłogi, to sama bym się czuła jak dziecko a nie jak dorosła kobieta.

    OdpowiedzUsuń
  21. Całkowicie zgadzam się z przedmówczynią ;)

    OdpowiedzUsuń
  22. Ja też jestem przeciwnikiem kredytu jeśli jest się w stanie odkładać nawet niewielkie pieniądze co miesiąc. Uważam że wynajem za tyle co wynosi rata kredytu będzie bardziej opłacalny. Przeważnie zaciągniety kredyt musimy spłacić podwójnie czyli bierzemy 100 tys oddajemy 200 tys na powiedzmy 25 lat kredytowania, do tego dochodzą koszty mieszkania czynsz + opłaty które czasami wynoszą tyle co rata prawie szczególnie w okresie zimowym. Mniejszy kredyt spłacimy szybciej oraz z mniejszym odsetkami po paru latach odkładania na wynajmie. Ciężko powiedzieć jak będzie z cenami mieszkań ale nie wydaję się żeby szły w góre bynamjniej z powodu ujemnego przyrostu naturalnego. Ludzie wyjeżdzają za granicę, starsze osoby umierają i wydaję mi się że niedługo będzie więcej pustych mieszkań niż nas.

    OdpowiedzUsuń
  23. Witam.Sam się ostatnio zastanawiam czy wynajmować mieszkanie czy wpakować się w kredyt.
    Jeśli weźmiemy kredyt na 30 lat na kwotę 140 tys z oprocentowaniem około 5proc. (Można za to kupić 2,a nawet 3 pokojowe mieszkanie o niewielkim metrażu) to rata miesięczna wyniesie 700 zł. Za podobne mieszkanie w przypadku wynajmu właściciel życzy sobie podobnej sumy. Niech to będzie 600 zł. Czynsz i opłaty w obu przypadkach i tak trzeba płacić dodatkowo. Pierwsza opcją różni się tym, że tylko część tych pieniędzy idzie do kieszeni korporacji,a nie jak w przypadku opcji drugiej w całości do właściciela mieszkania. Załóżmy, że dodatkowo jesteśmy w stanie odłożyć analogicznie 500 i 600 zł. Po 12 latach mamy odłożone 72 tys i spłacamy wcześniej kredyt. Lub mamy 86 tys i dalej wynajmujemy mieszkanie płacąc właścicielowi bo do 140 tys brakuje jeszcze kolejnych 7-8 lat.
    Ktoś powie, że przecież trzeba jeszcze umeblować. Ok ale to mieszkanie na, które oglądamy wynajmując też trzeba będzie umeblować toteż nie biorę tych kosztów pod uwagę.
    Dlatego ja jestem za kredytem.

    Nie rozumiem też argumentu przypadków losowych.stracimy np.pracę i jeśli mamy kredyt to tracimy wszystko tak? A jeśli wynajmujemy mieszkanie, tracimy pracę i przestajemy płacić czynsz to przecież też lądujemy na bruku.

    Oszczędzać można tak samo wynajmując mieszkanie jak spłacając kredyt.
    Pozdrawiam Daniel

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam za kiepski styl ale korzystałem z telefonu co trochę utrudniało pisanie

      Usuń
  24. Moim zdaniem: kupno mieszkania czy domu tylko gotówką - w innym wypadku tylko najem. Będąc kredytobiorcą wystarczy nie spłacać 3-5 rat (jednocześnie wysyłać pisma/prośby do banku tłumaczące zaistniałą sytuacje) aby się przekonać do kogo należy nieruchomość. Po chwili do spłaty dochodzi różnica z zaniżonej ceny sprzedaży w stosunku do pozostałej wartości kredytu, która może zostać egzekwowana z naszych dzieci czy rodziców - TAKIE REALIA. Śmieszy mnie poczucie własności będąc kredytobiorcą - złudne pojęcie. Najem jest bezpieczniejszy - dodatkowo w dzisiejszych czasach kryzysu to najemca stawia warunki za którą płaci, a nie na odwrót. Dodatkowo nawet kupując nieruchomość gotówką (najlepsza opcja - jeśli Cie na nią nie stać, nie stać Cie na kupno tego dobra) jest multum przepisów, które mogą Cie niego pozbawić. Przejrzyjcie na oczy!

    OdpowiedzUsuń