Strony

Dojazd dzieci do szkoły: na rolkach, hulajnogą lub pieszo

Kiedy byłem w szkole podstawowej, wszystkie dzieci z mojej klasy chodziły pieszo do szkoły. Dostawały w ten sposób zdrową dawkę ruchu. To była norma. Teraz wszystko się zmieniło. Większość dzieci jest dowożonych samochodami. Tamta zdrowa dawka ruchu gdzieś sobie pojechała.


I nie tylko ta. Za moich czasów było coś takiego jak "instytucja podwórka": dzieci regularnie wychodziły na dwór. Grały tam często w piłkę, bawiły się na placach zabaw. Mam wrażenie, że dziś jest tego mniej. A jeśli jest, to się to trochę skomplikowało: piłkę pod blokiem często zastępują płatne zajęcia z piłki nożnej, na które zwykle dojeżdża się samochodami.

Do tego sami dorośli ruszają się mniej niż kiedyś. Nic dziwnego, że choroby cywilizacyjne, takie jak nadwaga, otyłość, nadciśnienie, choroby serca i cukrzyca są coraz powszechniejsze.

Jeśli chodzi o dzieci, to badania pokazują, że aktywność fizyczna korzystnie wpływa na ich zachowanie, funkcjonowanie w grupie, koncentrację, wyniki w nauce, pamięć i zdolności planowania. Zbyt mało ruchu zatem szkodzi dzieciom.

Oto odnośniki do niektórych badań po angielsku (a jest ich w tym temacie naprawdę bardzo dużo):

https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/24157077

https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC2748863

https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC5923842

Teraz podzielę się moimi doświadczeniami. Mój najstarszy syn zaczął przygodę ze szkołą. Docieramy tam na sportowo: na rolkach, na hulajnodze, szybkim marszem i marszobiegiem. Jest bardzo fajnie. Pada śnieg? Marszobieg. Zimno, ale bez śniegu i deszczu? Rolki lub hulajnoga. Chcemy na spokojnie? Szybki marsz. Gdy syn jedzie na rolkach, to ja często wtedy biegnę.

Sam na tym korzystam, bo dla mnie to też jest poranny trening. Dlaczego miałbym zawozić dzieci samochodem do szkoły, żeby potem po pracy jechać znowu samochodem na siłownię czy inne zajęcia sportowe?

Ktoś powie: a po co w ogóle chodzić za jakiekolwiek zajęcia sportowe? Ano warto, o czym napisałem chociażby tutaj.

Niedawno spotkałem się ze znajomymi ze Szwajcarii. W ich szkole nie zaleca się zawożenia dzieci samochodami, bo wtedy jest mniej bezpiecznie dla tych dzieci, które chodzą same do szkoły. Ten trend pojawia się też w innych miastach. Ostatnio rozważano go nawet w Krakowie.

Jeśli będziemy tak regularnie z dziećmi docierali na sportowo do szkoły, to przez cały okres ich edukacji może nam i im zebrać się nawet tysiąc godzin wysiłku fizycznego. Może to być też około tysiąca godzin jazdy na rolkach, co przełoży się na wysokie umiejętności i mnóstwo frajdy. Oprócz samej techniki jazdy dzieci mogą nauczyć się jeszcze czegoś bardzo ważnego, co przyda im się przez całe życie: że ruch to radość.

8 komentarzy:

  1. Do podstawówki (pierwsze 4 lata) miałam około 2 km - chodziliśmy całą gromadą z naszego osiedla, po drodze skacząc, ganiając się itd. I 2 km z powrotem. W dodatku zazwyczaj sami, bo przecież rodzice jeździli daleko do centrum do pracy. Popieram Twoje podejście (choć sama nie mam dzieci). U nas na przedmieściach okolice szkoły są rano wręcz sparaliżowane przez rodziców dowożących dzieci, zatrzymujących się w niedozwolonych miejscach itd. A mamy przecież chodniki, da się dojść pieszo (wiem, że są w naszej okolicy miejscowości bez chodników, choć i tu pewnie dałoby się znaleźć jakieś rozwiązania, u nas chodniki to też pewnego rodzaju nowość od jakiś 20 lat).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak przyjemnie jest przeczytać takie wspomnienia ze szkolnych lat :).

      Usuń
  2. Nie zaprzeczę że chodzenie do szkoły było spoko, teraz faktycznie jak również należę do tych osób które dowożą dzieci do szkoły. Tylko że minusem tego rozwiązanie w Polsce są obciążone plecaki do granic możliwości. Przecież to co polskie szkoły każą im nosić na plecach to jakieś kuriozum!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Są walizeczki na kółkach dla dzieci, jako alternatywa do tornistrów :).

      Usuń
    2. Walizki na kółkach dobry pomysł dopóki dziecko nie mieszka na przedmieściach gdzie jeszcze nie ma dobrej infrastruktury a kółka na nieasfaltowych piaszczystych drogach się niezbyt sprawdzają.

      Usuń
  3. To prawda, większość dzieci jest dowożona autami pod same drzwi, ale czasami nie ma cię co dziwić - dojazdy zza miasta, dojazdy z przedmieścia. Rodzice po prostu martwią się o swoje pociechy i dopóki mogą to je wożą :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, dojazd z przedmieścia to nie jest prosta sprawa. Daleko, a oprócz tego często brakuje dobrej infrastruktury do alternatywnych dojazdów, np. ścieżek rowerowych czy też dobrych chodników, które nie są blisko ruchliwych ulic.

      Usuń
  4. Sam mam dziecko w wieku szkolnym, które często odbierałem i zaprowadzałem, ale też mieszkam na głównej drodze prowadzącej do tego przybytku więc widzę jak docierają tam inne dzieciaki i muszę przyznać, że jest na prawdę dobrze. Myślę, że większośc dzieciakow dociera tam na nogach, rowerze albo hulajnodze.
    Co do "instytuacji podwórka" to ta także u nas istnieje. w lato to od rana do wieczora biegają dzieciaki. tylko, ze takie w wieku od 3 do 10 lat. Starszych nie widuję, ale to też jest młode osiedle więc dzieci starszych niż 10 lat jest mało.

    OdpowiedzUsuń

Zachęcam do napisania komentarza :). Chętnie je czytam. Jeśli chcesz komentarzem zareklamować swoją stronę, to proszę upewnij się, że faktycznie przeczytałeś wpis, a Twój komentarz ma co najmniej kilka zdań. Zwiększy to szansę na publikację :).