Oto profesjonaliści na rolkach:
Mam nadzieję, że w najbliższych latach zbliżę się do nich umiejętnościami. A teoretycznie czasu na naukę jest dużo, jeśli wykorzystamy dojazdy z domu do pracy i z powrotem przez około dwieście dni w roku. Rocznie może wyjść 100-200 godzin. Po dwudziestu latach będą to tysiące godzin. Aż szkoda marnować tyle czasu na nudzenie się w samochodzie i denerwowanie się w korkach. Warto uczynić z tego czasu zabawę, trening, aktywność zdrowotną i doskonalenie umysłu.
Na rolkach czuje się, że cała "szarzyzna" miasta tak jakby ożywa i nabiera kolorów, bo zwykłe chodniki, uliczki i krawężniki stają się placem zabaw, torem przeszkód i ścieżką zdrowia. Nawet dziury w chodnikach stają się atrakcyjne, bo trzeba je szybko zauważać i omijać.
Powiem uczciwie, że bezpieczniejszy jest rower, bieg, nordic walking i longboard z wiosłem lub kijkami. Na rolkach bowiem łatwo jest o wywrotki. Najbardziej narażone są nadgarstki, jeśli przy upadku spróbujemy się nimi podeprzeć. Poleca się zakładać na nie ochraniacze. Warto też zakładać kask, maskę antysmogową i odblaski. Do tego też ochraniacze na kość ogonową, łokcie i kolana.
Jeśli jednak zaakceptujemy zwiększone ryzyko urazów, to w nagrodę dostaniemy urozmaicenie dojazdów oraz szerszą aktywizację różnych grup mięśniowych, szczególnie pleców. Sama jazda na rowerze czy biegi nie wystarczą, by skutecznie chronić się przed bólem pleców.
Nauka na początku może być jednak niełatwa i dobrym pomysłem jest znalezienie instruktora. Oprócz tego warto dbać o swoje bezpieczeństwo i np. nie jechać blisko ulicy (co gdy się przewrócimy na bok?). Do tego musimy bardzo dobrze hamować.
Jako rolki posłużyły mi nartorolki, ale bez kijków. Jazdę z kijkami bardzo polecam, bo bardziej trenuje się wtedy górne części ciała. Ciekawie jest też rotować swoje dojazdy: raz z kijkami, raz bez.
Moje nartorolki mają duże pompowane koła. Jest to w zasadzie model terenowy. Wybrałem taki, bo chodniki często są nierówne. Jazda po nich na małych kołach mogłaby być niekomfortowa.
Przy długich dojazdach część trasy można przejechać np. komunikacją miejską. Trzeba co prawda zdejmować wtedy rolki, ale według mnie jest to do zaakceptowania. Za to rolki nie zajmują dużo miejsca, więc raczej nie będziemy przeszkadzali innym pasażerom. No i można łatwo je schować gdzieś w pracy.
Tradycyjnie jeszcze napiszę, że po dojechaniu trzeba się umyć i przebrać.
Wydaje mi się, że lepiej jest jeździć na rolkach w zimniejszych miesiącach, bo wtedy na dworze jest mniej rowerzystów i pieszych. Unikam jednak jazdy gdy jest mokro i ślisko.
Na koniec jeszcze przypomnę: w Polsce mamy kilka milionów chorych na cukrzycę. Kolejne kilka ma stan przedcukrzycowy, który również jest szkodliwy dla ciała i samopoczucia. Osiem milionów Polaków ma nadciśnienie. Co druga osoba w Polsce na nadwagę lub otyłość. Po co sobie to wszystko fundować, nie lepiej jechać z uśmiechem na rolkach?
U nas rolki idą w ruch głównie wczesną wiosną (jeśli nawierzchnia pozwala) i tak w tym trwamy aż do jesieni (o ile pogoda sprzyja). Fajny sport i bardzo rozwojowy, można cały czas rozwijać swoje umiejętności.
OdpowiedzUsuńRaz jechałam do pracy na rolkach (trasa Piaseczno-Służewiec), ale z powodu złej nawierzchni zajęło to zdecydowanie za dużo czasu - i fanu żadnego w tym nie było. Wolę sobie pójść latem na tor Stegny na rolki. A że obecnie pracuję z domu, to nie mam dylematów dojazdowych. ;)
OdpowiedzUsuńA na jakich rolkach? Ja jeżdżę na terenowych z dużymi, pompowanymi kołami. Pozdrawiam :).
UsuńRollerblade do szybkiej jazdy, koła bodajże 95.
UsuńA tutaj jest mój filmik, jak jadę na nartorolkach z kijkami zarówno po słabej, jak i dobrej nawierzchni:
Usuńhttps://www.youtube.com/watch?v=zt9gD3Rm2c4