Minimaliści często zmniejszają poziom hałasu informacyjnego w ich życiu, poprzez np. rezygnację z telewizji. Hałas jednak ciągle atakuje, zwłaszcza reklam.
Jest ich coraz więcej. Niestety również tych krzykliwych, w formie filmów, które przez ruch silniej przyciągają uwagę. Takie właśnie są w komunikacji miejskiej, w internecie, na billboardach, przy kasach i na wózkach w sklepach, a nawet w toaletach.
Jest tego tak dużo, że słyszy się opowieści o dzieciach, co widząc księżyc, pytają: „a co ten księżyc reklamuje?” (1).
Reklamy psują niejeden krajobraz i dekoncentrują przechodniów i kierowców. Czy w przyszłości będzie jeszcze można znaleźć wizualną i dźwiękową ciszę poza domem, by np. przemyśleć na spacerze swoje życie, wsłuchać się w siebie?
Może kiedyś przejście koło słupa czy lampy, czy naciśnięcie nogą na płytę chodnikową będzie automatycznie uruchamiało dźwiękowe reklamy?
Może będą podlatywały małe helikoptery z reklamami do naszych okien, na spacerze będą za nami jeździć roboty i chwalić głośno różne produkty?
Może dodadzą reklamy do e-booków pomiędzy stronami?
Możliwe, że naukowcy wyhodują genetycznie modyfikowaną trawę i kwiaty w kolorach marek sieci fast foodów, które rozsieją się po całym świecie i wyprą normalną zieloną trawę. Krytykowani, odpowiedzą szyderczo: „kwiaty to też reklamy – dla owadów; dlaczego tylko one mają korzystać z bio-reklamy?”. Wyhodują wróble, by śpiewały hymny różnych marek zamiast świergotać tak jak teraz. Będą siadały na naszych parapetach, trzepocząc skrzydłami w barwach logo wielkich firm. Zaprogramują je, by wypierały normalne wróble.
To nie jest paranoja, tylko możliwa kontynuacja obecnego trendu.
A siła oddziaływania? Obecnie łatwo jest kontrolować umysły dzieci. Co za problem namówić dziecko do jedzenia słodyczy, które m. in. pogarszają pracę mózgu. A ciągle trwają pracę nad kontrolą umysłów dorosłych.
Oto niektóre sztuczki: w sklepie puszczą przygnębiającą muzykę, byśmy chcieli się pocieszyć i coś kupić (2). Deweloper w mieszkaniach rozprzestrzeni zapach chleba, by nam się kojarzył z ciepłem domowym. By się przed tym bronić, trzeba będzie chyba samemu studiować marketing.
Do czego używa się tych tych technik? Często do wciskania szkodliwych dla ludzi i środowiska produktów. Promowania słodyczy, nawet mimo powszechnej otyłości i zachorowalności na raka. Wywołuje się pragnienia, którym niektórzy ludzie nie potrafią się oprzeć lub z którymi muszą wewnętrznie walczyć.
Cóż można zrobić? Niewiele. Może w ramach protestu konsumenckiego nie kupować produktów, które są zbyt natarczywie reklamowane?
Warto przeczytać:
Naomi Klein, No logo
Przypisy:
(1) Max Horkheimer, Eclipse of Reason
(2) Martin Lindstrom, Brand sense – marka pięciu zmysłów
Warto zobaczyć:
Jest ich coraz więcej. Niestety również tych krzykliwych, w formie filmów, które przez ruch silniej przyciągają uwagę. Takie właśnie są w komunikacji miejskiej, w internecie, na billboardach, przy kasach i na wózkach w sklepach, a nawet w toaletach.
Jest tego tak dużo, że słyszy się opowieści o dzieciach, co widząc księżyc, pytają: „a co ten księżyc reklamuje?” (1).
Reklamy psują niejeden krajobraz i dekoncentrują przechodniów i kierowców. Czy w przyszłości będzie jeszcze można znaleźć wizualną i dźwiękową ciszę poza domem, by np. przemyśleć na spacerze swoje życie, wsłuchać się w siebie?
Może kiedyś przejście koło słupa czy lampy, czy naciśnięcie nogą na płytę chodnikową będzie automatycznie uruchamiało dźwiękowe reklamy?
Może będą podlatywały małe helikoptery z reklamami do naszych okien, na spacerze będą za nami jeździć roboty i chwalić głośno różne produkty?
Może dodadzą reklamy do e-booków pomiędzy stronami?
Możliwe, że naukowcy wyhodują genetycznie modyfikowaną trawę i kwiaty w kolorach marek sieci fast foodów, które rozsieją się po całym świecie i wyprą normalną zieloną trawę. Krytykowani, odpowiedzą szyderczo: „kwiaty to też reklamy – dla owadów; dlaczego tylko one mają korzystać z bio-reklamy?”. Wyhodują wróble, by śpiewały hymny różnych marek zamiast świergotać tak jak teraz. Będą siadały na naszych parapetach, trzepocząc skrzydłami w barwach logo wielkich firm. Zaprogramują je, by wypierały normalne wróble.
To nie jest paranoja, tylko możliwa kontynuacja obecnego trendu.
A siła oddziaływania? Obecnie łatwo jest kontrolować umysły dzieci. Co za problem namówić dziecko do jedzenia słodyczy, które m. in. pogarszają pracę mózgu. A ciągle trwają pracę nad kontrolą umysłów dorosłych.
Oto niektóre sztuczki: w sklepie puszczą przygnębiającą muzykę, byśmy chcieli się pocieszyć i coś kupić (2). Deweloper w mieszkaniach rozprzestrzeni zapach chleba, by nam się kojarzył z ciepłem domowym. By się przed tym bronić, trzeba będzie chyba samemu studiować marketing.
Do czego używa się tych tych technik? Często do wciskania szkodliwych dla ludzi i środowiska produktów. Promowania słodyczy, nawet mimo powszechnej otyłości i zachorowalności na raka. Wywołuje się pragnienia, którym niektórzy ludzie nie potrafią się oprzeć lub z którymi muszą wewnętrznie walczyć.
Cóż można zrobić? Niewiele. Może w ramach protestu konsumenckiego nie kupować produktów, które są zbyt natarczywie reklamowane?
Warto przeczytać:
Naomi Klein, No logo
Przypisy:
(1) Max Horkheimer, Eclipse of Reason
(2) Martin Lindstrom, Brand sense – marka pięciu zmysłów
Warto zobaczyć:
„Czarne jak mleko” na YouTube (o manipulacji mediów).
Mnie się odechciało oglądać przez to już całkowicie telewizji- 20 min programu na 20 min reklam?! Dziękuje, obędę się....
OdpowiedzUsuńNawet czasopism poczytać w spokoju nie można- nigdy nie wiadomo co jest recenzją kosmetyku a co reklamą.
Chociaż na ściemy dotyczące kosmetyków jestem nieco odporna- po prostu czytam składy i patrzę czy coś w sobie mają czy to tylko jedna wielka ściema.
mniej-i-wiecej.blogspot.com
Istotnie. No-logo to lektura przerażająca, ale przeczytać ją trzeba.
OdpowiedzUsuńjest coś takiego jak filtry do przeglądarek - ówcześnie chyba tylko ten ogląda reklamy w necie, kto naprawdę chce je oglądać (i znam takich ludzi!)
OdpowiedzUsuńnp. na moim blogu reklamy z oczywistych powodów są, ale statystyki mi pokazują, że większość czytelników ich nie ogląda
TV prawie nie oglądam, a jak już coś to przerwy reklamowe wykorzystuję efektywnie
A, i w ramach odprężenia polecam "PopCo" Scarlett Thomas.
OdpowiedzUsuńJa nie mam telewizora, ale jak oglądam telewizję u znajomych to bardziej podobają mi się reklamy niż to co jest między nimi
OdpowiedzUsuńWiele z nich to naprawdę śmieszne i ciekawe rzeczy. Na dodatek szczere.
Moim zdaniem droga minimalisty to nie wyrzekanie się reklam (czyli pokus) tylko świadomość, że się nie ma takich potrzeb.
Wtedy wszystkie reklamy zaczną być reklamami środków do czyszczenia sztucznej szczęki. Nie mam takiej potrzeby (może póki co :) - więc zupełnie nie denerwuję się tym, że ktoś mi chce coś takiego sprzedać, zaprezentować itd.
Moim zdaniem jeśli kogoś denerwują reklamy to ma poważny problem. Oznacza to, że walczy z samym sobą, wyrzeka się czegoś co tak naprawdę go strasznie kręci i podnieca.
Prawda, niektóre zrobione są ciekawie i z humorem. Szczerość jest może w tym, że jest jasne co chcą sprzedać (nie tak jak np. w niektórych kłamliwych artykułach z niektórych gazet), choć wiele reklam przecież oszukuje w sferze rzekomych zysków z kupna.
OdpowiedzUsuńZgodzę się, że to przede wszystkim świadomość, że nie ma się takich potrzeb. Może przesadziłem ze stwierdzeniem "reszta musi walczyć", zamienię to wkrótce na "niektórzy ludzie muszą walczyć". Natomiast ta walka nie oznacza, że kogoś coś strasznie kręci. Ktoś uzależniony od kofeiny czy (w pewnym sensie) cukru będzie musiał bardzo walczyć widząc reklamy kawy i słodyczy, choć nie powiedziałbym, że go to kręci.
Denerwujące w reklamach jest jeszcze to, że odciągają uwagę, nawet gdy nie chcę ich oglądać. Na przykład gdy jadę komunikacją miejską i stoje w pobliżu ekranu, w którym co chwile coś migocze i przyciąga mimowolnie wzrok. To co pokazują zwykle mnie nie obchodzi, denerwujący jest przede wszystkim fakt odciągania uwagi. Czy można to ignorować? Może, ale są one specjalnie tak zrobione, by było na nich dużo ruchu i krzykliwości wizualnej, tak właśnie by mimowolnie przyciągać uwagę.
Reklamy denerwują mnie też z innego powodu. Wiem, że część społeczeństwa nie oprze się ich manipulacjom i wybierze coś, co przynosi im szkodę.
"Może dodadzą reklamy do e-booków pomiędzy stronami?"
OdpowiedzUsuńProszę, niech Pan nie podsuwa twórcom reklam takich pomysłów!
A tak na serio: zwariować można.
Zwłaszcza jak prowadzi się w nocy samochód przez miasto, a na dużym skrzyżowaniu przeogromny, jaskrawy telebim (Zielona Góra, ul. Wrocławska). Już go pal licho, gdyby nie to, że ma tak ustawioną ostrość, że wyświetlane filmiki rażą po oczach aż do bólu i czasem chwilowo oślepiają. Przecież to niebezpieczne!
Przesada, przesada, przesada.
Myślę, że na takie pomysły wpadli już dawno temu, tylko producenci czytników nie zgadzają się na razie na wyświetlanie reklam.
OdpowiedzUsuńZgadza sie, że jaskrawe telebimy są niebiezpieczne.
W pełni popieram! I powiem więcej, w internecie reklamy można zablokować, jest to dość proste. Kilka lat temu uważałem to za zbędne, w końcu co mi przeszkadza pare banerów na stronie czy jakieś paski z reklamą McDonalda, ale w momencie gdy wprowadzono reklamy głosowe, gdzie klikam na jakiś link i mam na cały regulator drzącego się pajaca z reklamy proszku do prania czy coca coli powiedziałem DOŚĆ. W ten sposób blokuje 99% reklam, nawet tych które mi nie przeszkadzają, to jest moja forma protestu.
OdpowiedzUsuńNiestety, w życiu tak łatwo nie jest, reklamy są wszędzie, o głośniejszych o 50% niż reszta programów reklamach w tv szkoda wogóle pisać.
Dla mnie właśnie te reklamy w TV są jednym z powodów (są jeszcze inne), dla których w ogóle nie oglądam TV. Nie zgadzam się bowiem na atakowanie mnie w taki natarczywy sposób reklamami.
OdpowiedzUsuń