Strony

Biblioteka to prawie raj

Tytuł to oczywiście lekka przesada, ale spodobało mi się zdanie Jorge Luis Borgesa: „zawsze wyobrażałem sobie raj jako jakiś rodzaj biblioteki”.

Niech sobie produkują coraz większe ekrany, niech pojawia się VOD, obraz 3D czy HD, niech puszczają co miesiąc w kinach najlepsze filmy roku (sic!). Dla mnie i tak królem i królową kultury, sztuki, rozrywki i edukacji jest, była i będzie książka.

Tu nie wystarczy bombardować obrazkami i dźwiękami. Tu trzeba przyciągać słowem i zdaniem. Tutaj kultura słowa, rozumienia, poznania, odkrycia jest znacznie silniejsza niż na filmie.

Biblioteki to skarbnica tysięcy lat myśli ludzkiej. Tyle dziedzin i gatunków do wyboru: psychologia, ekonomia, historia, sztuka, antropologia, filozofia, chrześcijaństwo, powieści, dzienniki, książki podróżnicze, poezja i wiele innych. Uważam, że warto dokształcać się z wielu dziedzin. Cenię sobie wszechstronne wykształcenie i model oczytanego człowieka.
Preferuję powyższe dziedziny bardziej niż czytanie bieżących informacji. Wolę tak jak Thoreau czytać „Wieczności”, a nie „Czasy” (1).

W bibliotekach jest zwykle dużo klasyki, czyli najlepszych książek pozostawionych przez różne okresy historii. W księgarniach zaś znaleźć można dużo nowości, z czego większość zostanie szybko zapomniana jako niekoniecznie warta specjalnej uwagi. Owszem, pojawiają się nowe książki, które są wartościowe i bardzo dobre, szczególnie w szybko rozwijających się dziedzinach, choć czasem i takie można znaleźć w dobrych bibliotekach. Co do internetu, to wydaje mi się, że łatwiej znaleźć dobrą książkę w bibliotece, niż dobrą stronę w internecie, choć oczywiście zdarzają się ciekawe blogi i strony internetowe.

Książki są zwykle pisane lepszym językiem niż wiele stron WWW, chociażby dlatego, że te ostatnie nie zawsze mają korektę, choć naturalnie zdarzają się wyjątki. Od monitora bardziej męczą się oczy niż od papieru.

Umberto Eco powiedział „Kto czyta, żyje podwójnie”. Osoba lubiąca czytać raczej ma małe szanse, by się kiedykolwiek nudzić w czasie wolnym.

„Ilu ludzi wraz z przeczytaniem jakiejś książki rozpoczęło nową epokę w swoim życiu!” (2). Spojrzenie na świat czytanego autora może bowiem oczarować czytelnika i zainspirować do zmian.

Dominique Loreau pisze w „Sztuce Prostoty”, że „większość książek opiera się na osobistych obserwacjach ludzi. Możemy w ten sposób zebrać w ciągu jednego popołudnia owoc pracy wymagającej całego życia, nieskończenie wiele trudu, poszukiwań, cierpień, doświadczeń” (3). Po co robić te same błędy, które robili inni, skoro można czerpać z ich wiedzy?

W porównaniu z filmami książki mogą przekazać większe bogactwo myśli. Polecam zrobić eksperyment: ściągnąć napisy do jakiegoś filmu, potem je przeczytać bez oglądania filmu, mierząc czas. Potem porównać go z czasem trwania filmu. Często okazuje się, że film przekazuje treść w dużo wolniejszym tempie.

Przy książce nie kusi nas, w przeciwieństwie do czytania z komputera, by przełączyć się na portal społecznościowy, sprawdzić maila, zajrzeć szybko na inną stronę. Ciekawie napisała Szymborska, że „do dzieła Prousta nie dodają w księgarni pilota, nie można się przełączyć na mecz piłki nożnej, albo na kwiz, gdzie do wygrania volvo” (4). Nie rozpraszają reklamy, obrazki, linki.

Czytanie poprawia wyobraźnię, słownictwo, pamięć oraz styl pisania i mówienia. Rozwija intelektualnie. Czytanie jest ćwiczeniem dyscypliny myśli i umysłowych mięśni. Po pewnym czasie można nabrać wprawy i czytać bardzo szybko.

Podoba mi się idea czytania co najmniej 52 książek rocznie, czyli jednej na tydzień (pod warunkiem, że będą to dobre książki). To ponad tysiąc w dwadzieścia lat. Wyobraźmy sobie kogoś, kto postanowił w ten sposób czytać oraz tę samą osobę, która zdecydowała się nie czytać. Po dwudziestu latach będą to kompletnie różne osoby, z bardzo dużą różnicą w sposobie myślenia, słownictwie, wiedzy i stylu życia. Naturalnie, samo przeczytanie wielu książek nie gwarantuje mądrości i wiedzy. Zrozumienie musi się pojawić niezależnie, na skutek własnych obserwacji, rozumowania i woli (5), lecz książki mogą tu być dużą pomocą.

Cenię przyjaźnie oparte o rozmowy o czytanych książkach. Może z tego powstać zdrowe wzajemne dopingowanie, by czytać więcej, typu „przeczytałem taką i taką książkę, czy ty już ją czytałeś/czytałaś?”. Przyjaźnie, w których nie będzie miejsca na teksty typu „człowieku, byłem wczoraj na imprezie, wypiłem 7 piw i tak się skułem”.

Czasem słyszę, że ktoś nie ma czasu na czytanie, bo ma dzieci. A czy w 16 godzinach soboty, 16 godzinach niedzieli, podczas wczesnego ranka lub późnego wieczoru nie można znaleźć czasu? Swoją drogą czytający rodzic zachęca swoim przykładem dzieci do czytania.

Staram się unikać książkowego fast-foodu. Dobra lektura czasem wymaga cierpliwości i wysiłku, by zrozumieć myśli autora. By wyjść poza swój dotychczasowy świat intelektualny. Dlatego nie nastawiam się, że cały czas będzie pełno wrażeń.

Przy książce nie potrzebuję żadnego sprzętu, a gdy jest jasno, nawet prądu i baterii. Pożyczać można za darmo. Pożyczone książki się zwraca, więc nie zagracają mieszkania (ale uwaga: mądre książki warto trzymać w domu dla dzieci; dopisek po latach: sam i tak kupuję dużo książek do domu, akurat do wielu mam szansę wracać i wtedy to nawet pomaga, że mam je na miejscu. Poza tym jest to też okazja do wymieniania się książkami ze znajomymi i polecania im dobrych tytułów. Dom z książkami to dom z "duszą".).

Oczywiście, czytanie ma też swoje zagrożenia. Można czytać za dużo (choć w dzisiejszych czasach mało komu to grozi). Można czytać bez wprowadzania jakichkolwiek zmian w życie. Można też czytać bez zrozumienia. Może pojawić się ryzyko przeintelektualizowania życia. Można osłabić swoją zdolność samodzielnego myślenia, albo ciągle żyć z drugiej ręki – czyimiś przeżyciami i myślami. O tym ostatnim pisze też Dominique Loreau (3). Autorka zaleca zatem przeplatać lekturę pisaniem i robieniem notatek na temat tego, co się czyta.

Czytanie może być też niebezpieczne, bo możemy trafić na teksty, które staną się dla nas jak trucizna. Myśli są bowiem pożywieniem dla duszy, jeśli będą zatrute, to nasza „dusza” może się od tego rozchorować (6). Istnieje więc groźba, że w bibliotecznym raju trafimy na jakiś zakazany owoc, po którego spożyciu narobimy sobie problemów. To jest ważny akapit: przy całym entuzjazmie dla książek, uważam że większość z nich jest słaba, poglądy autorów dość niedojrzałe, a często też niebezpieczne dla czytelnika. Ale skąd wiadomo, czy książka jest mądra, czy nie? Nie jest to łatwe to stwierdzenia.

Słyszałem kiedyś mądre zdanie: „Nie czytajcie dobrych książek. Czytajcie książki najlepsze”. Nie starczy bowiem życia, by przeczytać wszystkie najlepsze pozycje. Jakie nazwiska kojarzą mi się z najlepszymi książkami? Jest ich bardzo wielu, wymienię tylko część z nich: Stephen Covey, Jacek Pulikowski, Erich Fromm, Philip Zimbardo, Antoni Kępiński, Friedemann Schulz von Thun, Adam Smith, Norman Davis, Władysław Tatarkiewicz, Platon, Włodzimierz Odojewski, Wisława Szymborska, Zbigniew Herbert, Henry D. Thoreau, Dominique Loreau, Aldous Huxley, C. S. Lewis, Antoni Czechow, Michaił Bułhakow, Lew Tołstoj, Wiesław Myśliwski. Nie mogę się doczekać, kiedy znów spotkam się z nimi w lekturze.

Chodzenia do publicznych bibliotek nikt nie reklamuje, bo kto miałby na tym zyskać? Biznes przemilcza rzeczy wspaniałe, lecz darmowe. Warto więc o nich przypominać.

Źródła:
(1) Henry D. Thoreau, Życie bez zasad

(2) Henry D. Thoreau, Walden, rozdział „Lektura”

(3) Dominique Loreau, Sztuka Prostoty, rozdział Umysł, podrozdział „Lektura i pisanie”

(4) Wisława Szymborska, "Nieczytanie" z tomiku Tutaj

(5) Temat został poruszony w Fajdrosie Platona

(6) Platon, Protagoras


Linki:
http://www.gutenberg.org/ - wielka internetowa biblioteka z darmowymi książkami po angielsku

14 komentarzy:

  1. Niestety nie jestem fizycznie w stanie czytać książek - mała ale upierdliwa wada wzroku.

    Kiedyś czytałem wiele książek - kilka miesięcznie minimum - było, minęło.

    Teraz tylko ekran komputera i odpowiednio duże wygładzane podpikselowo czcionki, a i tak nie mogę na zbyt długo się skupić.

    Ot, długość takiego posta jak twój i dziękujemy.

    Niedawno przesłuchałem dwa audiobooki, coś od Cejrowskiego i coś po angielsku o ewolucji cywilizacji - ale to nie to co czytanie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Coś od Cejrowskiego"... Boże. To ograniczony i cyniczny człowiek, nie mający nic wspólnego z tym, co w książkach najlepsze. Ludzie...

      Usuń
  2. A może pojawiły się już jakieś zabiegi do leczenia tego? W medycynie jest teraz duży postęp, może już można to leczyć.

    I po jakim czasie możesz wrócić do koncentracji?

    Co do audiobooków: czy próbowałeś przyspieszać tempo odtwarzania?

    OdpowiedzUsuń
  3. Leczenie laserem jest sensowne jeśli ktoś ma dużą, klasyczną wadę. Tutaj można coś raczej popsuć niż naprawić bo wada niewielka, ale dość złożona.

    Jedynie metody naturalne - ćwiczenie wzroku - mi pomagają. Na co dzień funkcjonuję już bez okularów. Autentycznie nie ma innego rozwiązania dla mnie.

    Tempo odtwarzania aubiobooków jest ok jak dla mnie. Klasyczne książki dają się jakoś czytać w PDF i powiększam sobie litery na max.

    Co do skupienia nie ma reguły - żadnej.

    Ale fakt jest jeden - dla mnie epoka papieru się skończyła. Swoje książki papierowe najczęściej pooddawałem ludziom, albo wystawka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A próbowałeś Kindla, to e-papier więc ma zalety jak zwykła książka, a jednocześnie można sobie powiększyć litery, no i coraz więcej jest literatury na niego.

      Usuń
  4. Skoro możesz czytać PDF-y i znasz angielski, to ciągle są jeszcze książki online na http://www.gutenberg.org. Nawet jak nie są w PDF-ie to i tak można je powiększać.

    OdpowiedzUsuń
  5. spoko, jakoś sobie powoli będę radził - dzięki za przypomnienie gutenberga, kiedyś miałem to w zakładkach - potem zapomniałem,

    radzę sobie z czytaniem książek ang, raz przeczytałem "20 000 mil..." po angielsku i od tego czasu czasem coś czytam - choć głównie teksty specjalistyczne o kompach i w małych kawałkach

    jednak człowiek się odzwyczaja od książek przez nie czytanie, fakt

    ostatnio "przeczytałem" komiks, horror SF, glimmer rats/szczur blasku - rewelacja, choć np. filmów - horrorów nie lubię

    OdpowiedzUsuń
  6. Podpisuję się pod tym postem rękami i nogami. To chyba też słowa Szymborskiej "Czytanie książek to najlepsza zabawa, jaką sobie ludzie wymyślili". Czy najlepsza? Trudno ocenić, ale na pewno jedna z lepszych.
    Pozdrawiam,
    Wasp

    OdpowiedzUsuń
  7. Zdaje się, że zamiast słowa "najlepsza" było słowo "najpiękniejsza", ale tak, to Szymborska. Zarówno w jednym, tak i w drugim przypadku ciężko dać książce pierwsze miejsce, lecz na pewno umieściłbym ją w czołówce.

    OdpowiedzUsuń
  8. Zacznę od cytatu z bloga: "W porównaniu z filmami książki mogą przekazać większe bogactwo myśli. Polecam zrobić eksperyment: ściągnąć napisy do jakiegoś filmu, potem je przeczytać bez oglądania filmu, mierząc czas. Potem porównać go z czasem trwania filmu. Często okazuje się, że film przekazuje treść w dużo wolniejszym tempie."

    Taaak. Najlepiej zrobić tak ze słynnym filmem "Wielka cisza", Philipa Groeninga. Hipoteza naukowa zostanie przyjęta na poziomie 100%.

    Tak nawiasem mówiąc, za bogactwo myśli (i uczuć, wyobrażeń) odpowiada nie tylko nadawca, ale i odbiorca...

    Nie zaglądanie do TV... Tak można pozbawić się wielu arcydzieł. Autor na przykład nie zobaczył dziś na HBO 2 filmu "Korporacyjna żywność" (Food, Inc.) Roberta Kennera, który to dokument skądinąd bardzo wkomponowuje się w Jego sposób myślenia o świecie. A i wczoraj warto było nagrać Leszka Możdżera z Motion Trio na "Oskarach Jazzowych za 2010".

    W kontekście poruszanej przez Minimalistę kwestii książka a film przypomina mi się mądrość starej arystotelesowskiej cnoty umiarkowania. I ostatecznie człowiek wybiera.

    I jeszcze dodam od siebie mocno prywatnie: warto inwestować w domową bibliotekę i filmotekę w swoim domu, które na przykład gwarantują szybki dostęp do literatury specjalistycznej, wybranej i starannie wyselekcjonowanej filmografii tematycznej, itd. I być "blisko akcji". Dlatego na półkach w domu mam pewnie jakiegoś wypasionego "Mercedesa".

    I dlatego zamiast poczytania partytury, puszczę sobie dziś nagranie koncertu 622 Mozarta w wykonaniu Martina Frosta! Minimalisto! Czy słyszałeś już to wykonanie? :)

    * * *

    Mój wniosek: nie wylewać dziecka (filmu) z kąpielą!

    Skrajnie Umiarkowany

    P.S. Minimalisto! Czy widziałeś już film "Wszystkie poranki świata" Alaina Corneau? ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie neguję filmów całkowicie, chodzi mi tylko o to, że wyżej cenię książki niż filmy. Sam widziałem film "Food, Inc", tyle że na komputerze. Zgodzę się, że takie filmy mogą wywrzeć większy wpływ na odbiorcę niż ksiażka i przekazać coś, czego książka nie przekażę. Znam takich, co przeszli na wegetarianizm po obejrzeniu tego filmu, czego sam artykuł czy książka mogłaby nie wywołać.

    Owszem, są filmy typu "Wielka cisza" albo np. "Biała wstążka", co do którym ten cytat, o którym mówisz na początku, nie ma sensu, ale jednocześnie jest wiele filmów, co do których ten cytat ma sens.

    Też lubię Leszka Możdżera, ale wcale nie muszę mieć abonamentu TV, by go słuchać i nie rozważałem czytania nut zamiast słuchania.

    Myślę więc, że nie złamałem zasady umiarkowania Arystotelesa, a dziecko nie wylało się z kąpielą.

    Co do biblioteki/filmoteki domowej to w przyszłości nie będzie potrzeby gromadzenia wszystkiego w domu, bo będzie można łatwo ściągnąć wiele książek i filmów z internetu, nawet bez kupowania po raz drugi, bo gdy raz coś kupimy to będzie to pamiętane. Owszem, w tej chwili faktycznie niektórym ludziom może się przydawać domowa biblioteka specjalistyczna.

    OdpowiedzUsuń
  10. No dobra - zgadzam się. Proponuję Arystotelesa.
    Czyli remis...

    OdpowiedzUsuń
  11. Biblioteka to faktycznie świetne miejsce, wydaje mi się, że obecnie bardzo niedoceniane. Ale nie zgodzę się z tym, że książki "zagracają" mieszkanie. Nie wszystkie które czytamy, oczywiście, trzeba kupować i trzymać w domu, ale istnieją takie, do których ciągle się wraca. Poza tym książki potrafią być świetną ozdobą - minęły już czasy, kiedy okładki były szarobure i nieciekawe - teraz potrafią być niemal dziełami sztuki i piękną ozdobą mieszkania.
    Być może pomyślisz, że nie popieram lub nie rozumiem idei minimalizmu, ale to nieprawda - sama mam raczej "minimalistyczne" podejście do życia i gromadzenia. Ale otaczanie się "ładnymi" (oczywiście, wyłącznie w subiektywnym rozumieniu) rzeczami jest niezmiernie istotne dla naszego zdrowia psychicznego. Jedni lubią powiesić obraz na ścianie, drudzy kupić "ładne" buty, inni w estetyczny sposób urządzić mieszkanie. Nie posiadanie żadnych przedmiotów pełniących funkcję estetyczną może zubażać naszą percepcję. Szczególnie istotne, by nie pozbawiać różnorodnych bodźców swoich dzieci!

    Pozdrawiam,
    Kasia

    OdpowiedzUsuń
  12. Napisałem o zagracaniu mieszkania, a sam mam w nim sporo książek :) Chodziło mi o to właśnie, co napisałaś - że są książki, do których już się nie będzie wracało.

    Zgadzam się, że zbyt minimalistyczne mieszkanie może pozbawiać dzieci ważnych rozwojowo bodźców.

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń