Strony

Jak dobrze jest nie mieć samochodu

To jest stara wersja artykułu o braku samochodu: polecam nowszą i poszerzoną:

Życie bez posiadania samochodu

Stara wersja jest poniżej:

Czasem brak samochodu może przeszkadzać, np. gdy ktoś mieszka w miejscu słabo skomunikowanym czy niebezpiecznym albo jego zawód wymaga dużej mobilności. Twierdzę jednak, że wielu ludziom samochód wręcz utrudnia życie.

Samochód nie zawsze oszczędza czas. Pozornie dojazd wydaje się szybszy, ale czas tracony jest w inny sposób.

Ciało potrzebuje ruchu. Idąc lub jadąc rowerem dostarczamy zaś organizmowi tego, czego potrzebuje. Kierowca ma do wyboru: albo wybierze dodatkową aktywność fizyczną, co mu zabierze czas albo będzie tył, gorzej się czuł i częściej chorował od zmniejszonej dawki ruchu.

Samochody wymagają czasu przy naprawach, wymianie modeli, gdy kierowcy czytają i rozmawiają na ich temat. Również wtedy, gdy trzeba więcej pracować na ich kupno i utrzymanie.

Czas zabiera samo skupienie się na jeździe. W komunikacji publicznej można za to czytać, nie jest to więc czas stracony. W ten sposób nauczyłem się bardzo dobrze angielskiego powtarzając słówka. Przeczytałem też mnóstwo książek. Kierowca może co prawda słuchać audiobooków, ale będzie wówczas wolniej przyswajał treść.

Samochód dużo kosztuje: ubezpieczenia, benzyna, oleje, liczne naprawy, mandaty, myjnie, miejsce postojowe, opłaty za parkowanie, ciągła utrata wartości, wymiana opon, itp. zabierają często 400-1000 złotych miesięcznie.

Samochód może przyczynić się do znacznego zwiększenia kosztów kredytu mieszkaniowego. Przy kupnie samochodu za 30000 zł i wzięciu kredytu za 300000 zł, raty równe 6% rocznie na 30 lat, do zapłacenia jest 350000 zł odsetek. Gdyby zamiast na samochód przeznaczyć pieniądze na mieszkanie i płacić ratę miesięczną powiększoną o koszty utrzymania samochodu, powiedzmy 400 złotych, to można oszczędzić na odsetkach dwieście tysięcy złotych, spłacając kredyt w 16 lat.

W miastach często można dogodnie przemieszczać się komunikacją miejską, rowerem, rolkami i pieszo. Łatwiej wtedy utrzymać dobrą formę i wygląd, bez dodatkowych wyjść na siłownię czy zajęć fitness. Machając sztangą możemy mieć też wrażenie, że wysiłek przeznaczamy na sztuczny cel.

Wielu rowerzystów jeździ nawet w zimie czy w deszczu. Jest to zwykle kwestia odpowiedniego stroju. Owszem, rowerzysta na drodze jest zagrożony potrąceniem. W wielu miastach jednak nie trzeba wcale jeździć ulicami.

Co do bezpieczeństwa, to samochód nie zawsze je gwarantuje. Co prawda zdarzają się napady i kradzieże w autobusach czy podczas spaceru, ale za to w samochodzie można zginąć albo odnieść obrażenia w wypadku. Zdarza się, że na światłach złodzieje otwierają drzwi, a nawet wybijają szybę i wyrywają torebkę czy laptopa. Na parkingach czasem kierowcy są zaczepiani i prosi się ich o drobniaki.

W przypadkach, gdy trzeba nagle pojechać do lekarza, zrobić większe zakupy można skorzystać z taksówek, często wychodzi i tak taniej.

Za miasto można jeździć pociągami, autokarami, taksówkami, wypożyczanymi samochodami albo rowerem.

W samochodzie mamy niepełny kontakt ze słońcem i świeżym powietrzem, bo oddziela nas szyba. Na spacerze zaś możemy czuć zapach drzew, roślin i kwiatów, powiew powietrza i słońce na ciele, uważnie obserwować naturę, słuchać śpiewu ptaków. Możemy również bardziej świadomie przeżywać pory roku, widzieć, jak natura się codziennie przeobraża. Samochód zaś wymusza skupienie się na jeździe.

Gdy nie ma tłoku, to spacerując można dużo rozmyślać, planować i zastanawiać się nad rozwiązaniami różnych problemów. Spacer zwykle relaksuje. Jest też przyjemny sam w sobie.

Spacery poleca się ze względów zdrowotnych. Pójście do sklepu, na przystanek, z dzieckiem do szkoły można traktować jak ruch dla zdrowia i nie jechać tam samochodem. Widziałem kiedyś artykuł „Chcesz być zdrowy - kup psa. Będziesz chodzić prawie pół godziny dziennie. Udowodnione naukowo”. A nie lepiej po prostu nie mieć samochodu i chodzić więcej pieszo? Naturalnie, ta gazeta tego nie napisała, by nie zrazić sobie firm z branży motoryzacyjnej, oferujących duże pieniądze za reklamy samochodów.

Niektórzy twierdzą, że jak pojawią się dzieci to trzeba mieć samochód. Ja jestem ojcem i nie mam. Można mieć swój fotelik samochodowy i zamawiać taksówki z niepalącymi kierowcami w razie nagłej potrzeby. Na szkole rodzenia usłyszałem, że matce w ciąży poleca się dużo spacerów, m. in. by wykształcił się u dziecka dobrze błędnik. Kolejny powód, by nie mieć samochodu. Dzieciom poleca się być dwie godziny na powietrzu. W sam raz, by rodzice ich zaprowadzali do szkoły czy w inne miejsce bez samochodu.

Komunikacja masowa jest przyjaźniejsza dla środowiska. Tramwaje, pociągi nie wytwarzają spalin, a autobusy mniej w przeliczeniu na osobę. Większość samochodów jest spalinowa i emituje wiele szkodliwego pyłu, w tym np. PM10, przyczyniającego się m. in. do alergii, astmy, nowotworów, Alzheimera i chorób serca.

Środowisko zanieczyszczane jest też w krajach, w których produkuje się samochody.

Samochody też bardzo hałasują. Do hałasu ulic, na który codziennie narażone jest wielu mieszkańców miast, wbrew niektórym opiniom, nie można się przyzwyczaić. Człowiek zawsze reaguje na niego stresem, wzrasta jego napięcie psychiczne, które później przekłada się na gorsze samopoczucie, więcej konfliktów z innymi i na słabsze zdrowie.

Oprócz ryku silników, zanieczyszczenie hałasem zwiększają również przypadkowo włączające się alarmy.

Posiadanie samochodu wiąże się ze wspieraniem świata wielkich korporacji i koncernów paliwowych. Pośrednio przyczynia się do wielu popełnionych przez nie przestępstw – np. zbrodnie w Nigerii na plemieniu Ogoni i wiele innych. Kierowcy zwiększają popyt na ropę, a im większy popyt tym więcej katastrof ekologicznych, np. wylewów ropy do oceanu.

Kierowca może niechcący zabić zwierzę na drodze, potrącić lub nawet zabić pieszego albo spowodować wypadek.

Samochody to częste źródło stresu i zmartwień, poprzez korki, nieodpowiedzialność innych kierowców na drodze, możliwość kradzieży, awarie i stłuczki i związane z nimi koszty, mandaty, tankowanie, mycie, ubezpieczenia, rejestracje, problemy z parkowaniem, wymianę oleju i naciąganie przez warsztaty samochodowe. W zimie trzeba samochody rozgrzewać, odśnieżać i zmieniać opony. Przez te rzeczy samochód wcale nie jest taki wygodny, ani nie daje takiej niezależności.

Naturalnie, jeśli zamierza się żyć bez samochodu, ważny jest wybór miejsca zamieszkania.

Na zachodzie Europy coraz powszechniejsze jest rezygnowanie z samochodu. W Amsterdamie jest mnóstwo rowerzystów, w Szwajcarii nawet niektórzy dyrektorzy jeżdżą tramwajami. Ludzie powoli dostrzegają, że życie bez samochodu potrafi być lepsze.



18 komentarzy:

  1. Brak skupienia na tym co się dzieje naokoło oraz na samej podróży, kto wsiada do tramwaju, itp. - prędzej czy później kończy się napaścią lub okradzeniem. Zbyt wielu (naprawdę wielu) znajomych doświadczyło czasem poważnych kontuzji i strat (mam wyliczać i opisać?) abym poważnie traktował komunikację zbiorową.

    2 tygodnie w szpitalu spędzone przez znajomego, po pobiciu, dopełniły czary goryczy

    fizyczna napaść na córkę znajomej ostatnio upewniły mnie w tym, że swojemu dziecku w przyszłości raczej nie pozwolę samemu jeździć komunikacją zbiorową, a przynajmniej będę opowiadał te historie i zniechęcał

    Na szczęście mi osobiście przytrafiły się co najwyżej drobne przepychanki i nieprzyjemności - ale nic poważnego. (bo jestem rosły chłop, krótko obcięty)

    Słuchanie czegokolwiek podczas np. podróży tramwajem, czekania na przystanku, itp. to duża lekkomyślność.

    Do reszty ustosunkuje się w dłuższym wpisie - bo to już nie takie proste z tym autem (i źle, i dobrze - kwestia względna)

    OdpowiedzUsuń
  2. To są wszystko bardzo ważne uwagi, dobrze w sumie poruszyć ten temat szerzej.

    Samochody jednak nie gwarantują bezpieczeństwa, chociażby przez wypadki.
    Strona http://www.policja.pl/palm/pol/8/37920/Podsumowanie_2008_roku.html podaje, że w 2008 roku w wypadkach zginęło 5437 osób, a 62097 zostało rannych.
    Czyli w Polsce około jedna osoba na 7 tysięcy ginie rocznie na skutek wypadku.

    Gdyby to rozciągnąć na dłuższy okres (całe życie), to okaże się, że jedna osoba na sto, na dwieście ginie w wypadku samochodowym. Jedna na dziesięć, na dwadzieścia odniesie obrażenia.

    Co do skupienia na tym co się dzieje naokoło w komunikacji miejskiej, to ja zawsze przed zatrzymaniem się autobusu/tramwaju odrywam wzrok od książki i patrzę kto wsiada. Gdy czytam to trzymam tak rzeczy, żeby mi kieszonkowcy nie ukradli. Nie są to warunki do doskonałej koncentracji, ale ciągle dość dobrej. Podczas godzin szczytu raczej zagrożeniem jest kradzież kieszonkowa, a nie napad, chyba że ktoś wysiada/wsiada na pętli, czy tam, gdzie już jest mało ludzi.

    Do tego staram się wyglądać skromnie, co zresztą niejeden czytelnik tego bloga już mógł od jakiegoś czasu podejrzewać :)

    W przypadku tramwaju i autobusu wsiadam z przodu - więcej napadów jest z tyłu.

    Ja chodzę piechotą/jeżdżę komunikacją od kilkunastu lat. W komunikacji nie miałem incydentów, ale podczas gdy szedłem gdzieś pieszo zdarzało mi się kilka razy uciekać przed bandytami. Ostrożność i uwaga pozwoliła mi w porę zareagować. Przyznam, że nie byłem co prawda wtedy z rodziną, lecz niektórzy na taką okoliczność noszą przy sobie jakąś broń albo chodzą tylko tam, gdzie jest dużo ludzi, unikają zaś miejsc odludnych.

    Bezpieczeństwo zależy od miasta i dzielnicy. Teraz, od kilka lat czuję się bezpiecznie w miejscu gdzie mieszkam, mam wrażenie że ogólnie sytuacja w Polsce się poprawiła pod tym względem.

    Tak, zgadzam się, że jeśli dzielnica czy komunikacja w naszej okolicy nie jest bezpieczna, to może i lepiej mieć samochód.

    OdpowiedzUsuń
  3. Statystyki niech uzupełni jeszcze
    http://www.statystyka.policja.pl/portal/st/894/54905/Raport_2009.html: W 2009 roku odnotowano 17 974 przestępstwa rozbójnicze, wszczęto 12 559 postępowań w sprawie bójki lub pobicia. Oczywiście, część przestępstw była nie zgłoszona. Co jest zatem bezpieczniejsze: jeździć samochodem, czy nie? To zależy od dzielnicy, miasta, pory i paru innych indywidualnych czynników.

    OdpowiedzUsuń
  4. Oczywiście wszystko zależy od wielu czynników - a co z wypadkami/napaściami które zdarzają się w czasie czekania na przystanku, lub dojściu na ten przystanek?

    Mnie osobiście napadnięto kiedy szedłem na przystanek z pracy. Gdybym miał pod pracą samochód - wsiadłbym prosto od punktu A do B. A nie tam gdzie dochodzi przystanek.

    Nic mi się nie stało (fizycznie) ale to inna historia.

    Tak w ogóle temat na bloga, który podałem w linku.

    pozdr, Admin R-O

    OdpowiedzUsuń
  5. Gdy się gdzieś idzie, to można się rozglądać uważnie naokoło. Bandytów często można zauważyć już z daleka, po charakterystycznym wyglądzie czy sposobie chodzenia. Gdy zobaczymy kogoś podejrzanego, można zmienić kierunek, w którym się idzie (tak, żeby to się nie rzucało w oczy) czy odejść od przystanku, na którym czekaliśmy (gdy zaczną gonić to zwiewać).

    Mojego kolegę z kolei napadli pod klatką, więc samochód nic by mu nie pomógł: pod same drzwi mieszkania się nie podjedzie :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Na nowych osiedlach prawie zawsze są garaże pod budynkiem i dojeżdza się pod drzwi mieszkania. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Dochodząc do autobusu jest się narażonym na potrącenie przez samochód. Jadąc samochodem, nie jest się narażonym na potrącenie przez samochód w trakcie dochodzenia do autobusu :) Proste

    OdpowiedzUsuń
  8. A kto jeździ samochodem całe życie i mało się rusza, ryzykuje "potrącenie" przez różne choroby cywilizacyjne.

    OdpowiedzUsuń
  9. A kto dużo bloguje i wpatruje sie w monitor ryzykuje pogorszeniem wzroku ... ot można tak wyliczać w nieskończoność ... Szukanie takich wad na siłe, powinno męczyć minimaliste który to głowy sobie nie zawraca zbędnymi rzeczami.

    OdpowiedzUsuń
  10. Ryzyko pogorszenia sobie wzroku przy blogowaniu oczywiście jest czymś, co warto rozważyć. Co nie znaczy, że nie warto blogować.

    Dlaczego uważasz, że to szukanie wad na siłę? Czy nie rozważasz za i przeciw przy podejmowaniu decyzji?

    Przy okazji: mam wrażenie, że napisałeś/napisałaś (Pan/Pani?) tutaj na blogu kilka komentarzy: chętnie bym poznał imię albo pseudonim.

    OdpowiedzUsuń
  11. A jak dobrze jest miec samochód :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Poniekąd zgadzam się z autorem w jego przemyśleniach. Sam jeżdżę autem, jednak staram się oszczędzać jak mogę, bo wiadomo, nie przelewa się... Dlatego kupuję tylko używane opony oraz inne podzespoły, gdyż w przeciwnym wypadku dawno poszedłbym z torbami.

    OdpowiedzUsuń
  13. Mój znajomy policzył, że koszty utrzymania samochodu wystarczą mu na to, aby na miesiąc w roku samochód wynająć. , więc sprzedał, bo używał auta głównie w wakacje.

    Generalnie większość ludzi, którzy mieszkają w miastach nie potrzebują samochodu. Pewien znany urbanista, nazwisko wypadło mi teraz z głowy, powiedział mądrze: "Samochód został stworzony na potrzeby wsi i omyłkowo zaimplementowany w miastach". Rujnując tkankę miejską...

    Pozdrawiam,
    Wolny od Samochodu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja słyszałem... znajomy znajomego....

      dla mnie to fikcja i nierealna sprawa

      to już własnie rower jest lepszy latem

      a z wynajmem auta to jakaś zupełna fikcja, ewentualnie najtańszy rzęch, i to nie w Polsce

      Usuń
  14. Tak szczerze to uważam, że wszelkie napady na ludzi czy to w komunikacji miejskiej czy podczas podróży własnym autem, są winą w dużej mierze ofiar, przez ich mniejsze i większe prowokacje.
    Znam kilku mężczyzn, którzy ostentacyjnie bawili się swoimi zabawkami w miejscach publicznych, by potem stracić swoje gadżety na chodniku w drodze do swojej leasingowanej limuzyny. Znam takich, którzy nie zamykają samochodów na parkingach i kobiety, które błyszczą od stóp do głów, wsiadając do pociągu TLK.
    Tym bardziej śmieszy mnie demonizowanie publicznego transportu, bo przecież ludzie są wszędzie tacy sami. Ja jestem kobietą, praca wymaga ode mnie biurowej elegancji, a jak żyję i jeżdżę pociągiem podmiejskim służbowo o różnych porach z wyboru i czystej chęci bycia wśród ludzi, spotykam się z uprzejmością, respektem, uśmiechem lub miłą rozmową. Kto szuka niemiłych przygód i/lub lubi prowokować los, to znajdzie się chętny do zakłócenia mu spokoju i bezpieczeństwa - tak samo w tramwaju, jak i na skrzyżowaniu w 'bezpiecznym' zagranicznym autku.

    OdpowiedzUsuń
  15. Faktycznie, często ludzie prowokują sami. Inną prowokacją jest niepewny chód, patrzenie w dół, okazywanie niepewności siebie. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń