Pójście od czasu do czasu do dobrej restauracji ma swój urok. Generalnie jednak unikam restauracji i cateringów. Dlaczego?
W restauracjach stawia się często na krótkotrwałe doznania smakowe albo na niskie koszty, a mało dba o długofalowe samopoczucie i zdrowie klientów (komu zdarza się być sennym po obiedzie?). Kucharz i dietetyk to zwykle dwie różne osoby, a dieta ma zauważalny wpływ na nasze zdrowie i nastrój.
Gdy zamawiałem obiady do biura, wiele potraw było niskiej jakości. Nieświeże surówki nie były rzadkością. W ilu z nich były częściowo spleśniałe warzywa? Nie, nie wystarczy odciąć spleśniałej części, bo reszta jest już pełna szkodliwych toksyn. Ktoś mi mówił „ja tak jadałem i nic mi nie jest”, ale przecież na wiele chorób pracuje się latami! Niektórym zaś co pewien czas zdarzało się mieć dolegliwości żołądkowe po różnych cateringach.
Przeszkadzał mi też sposób przyrządzania posiłków. Potrawy były smażone, a nie gotowane na parze lub w wodzie. A smażenie powoduje, że w jedzeniu jest więcej substancji rakotwórczych (1) (2) i szkodliwych tłuszczy trans. Tym bardziej, jeśli smaży się wielokrotnie w tym samym tłuszczu, co prawdopodobnie jest standardem w wielu restauracjach i cateringach. Podejrzewam też, że potrawy często były dodatkowo odgrzewane w mikrofalówkach, co zmniejsza wartości odżywcze produktów.
Surowe warzywa są z reguły zdrowsze niż gotowane, a trudno dostać dobrą surówkę, zwłaszcza bez cukru i innych szkodliwych dodatków. Ba, w "surówkach" nierzadko pojawiają się gotowane warzywa! Poza tym wielu zdrowych warzyw nawet nie ma w ofercie.
Nie łudźmy się, że tłuszcze dodawane do potraw to dobrej jakości olej lniany i oliwa "extra vergine" z pierwszego tłoczenia na zimno (no chyba, że jest to powiedziane wprost).
Nie łudźmy się, że tłuszcze dodawane do potraw to dobrej jakości olej lniany i oliwa "extra vergine" z pierwszego tłoczenia na zimno (no chyba, że jest to powiedziane wprost).
Produkty ekologiczne są zwykle niedostępne. Zapewne w restauracjach jest dużo kurczaków z przemysłowych hodowli, faszerowanych paszą, hormonami i lekami. Jajka to najczęściej "trójki" (kury mają ciasne klatki, ucina się im dzioby, by się wzajemnie nie zagryzały, faszeruje się je antybiotykami), a nie ekologiczne "0". Takie produkty mogą być szkodliwe dla zdrowia. Szkoda mi też tych zwierząt.
Nie ma także dobrej oferty dla wegetarian. Gdyby jednak z niej korzystać, to człowiek najpóźniej po trzech dniach rzuciłby się na mięso. Brakuje w niej bowiem zwykle roślin strączkowych.
Trudno dostać dobrą kaszę gryczaną, tzn. niepaloną i gotowaną metodą z przerwą (3-5 minut na wolnym ogniu, a potem zostawioną na 20 minut w szczelnym zamknięciu).
W restauracjach często zdarzają się potrawy ze zbyt dużą ilością soli, dodaje się często glutaminian sodu i inne szkodliwe "ulepszacze" po to, by krótkoterminowo maksymalizować smak (bo po pewnym czasie kubki smakowe staną się bardziej wybredne), żeby klientowi się kojarzyło, że tutaj jest smaczniej. Możliwe, że również po to, by ukrywać nieświeżość produktów, zagłuszając smak klientów.
Czasem serwuje się też za duże porcje. Potem można odczuwać presję, by nic nie zmarnować i potem źle się czuć z za bardzo wypełnionym żołądkiem.
W restauracjach preferuje się łączenie węglowodanów z białkami, np. ziemniaków z mięsem. Według niektórych teorii dietetycznych zaś nie jest to najlepsze połączenie.
Obiady zamawiane do biura są pakowane, co jest źródłem śmieci. Resztki styropianu czasem dostają się do jedzenia - jaki to ma wpływ na zdrowie? Dowóz wiąże się też ze zwiększaniem smrodu spalin i hałasu w mieście (to nie to samo, co dużo wydajniejszy dowóz znacznie większych porcji towaru do sklepów). W Polsce jest jeszcze mała ilość firm dowożących towar rowerami, choć powoli już się ten trend pojawia, gdzieniegdzie można zamówić przesyłkę u kuriera jeżdżącego rowerem.
Ostatni argument jest finansowy: samemu można zrobić sobie obiad taniej.
Samodzielne przygotowywanie posiłków
Zdjęcie z Agricultural Research Service |
Jak jeść swój obiad poza domem? Próbowałem trzech rozwiązań. Pierwsze: nieść obiad ze sobą, np. w szklanym słoiku. Wadą jest to, że jedzenie trzeba dodatkowo przekładać i to, że szybko traci ciepło. Do tego czasem problematyczne może być samo niesienie, trzeba uważać np. by się nic nie wylało.
Drugie rozwiązanie to jeść rano obiad, a w południe śniadanie. W ten sposób można zjeść ciepły obiad w domu, a poza nim zjeść np. płatki zbożowe, które łatwo przygotować.
Trzecie: gotować na miejscu, gdy jest dostępna kuchnia. Niestety, zapachy mogą przeszkadzać innym. Problemem może też być to, że gdy zostawimy gotujący się posiłek i wrócimy do pracy, to ryzykujemy, że woda nam się wygotuje albo wykipi (rozwiązaniem jest często gotowanie na małym ogniu).
Na koniec
Zjedzenie od czasu do czasu w dobrej restauracji, w dobrym towarzystwie może być pozytywnym przeżyciem. Można stracić trochę z uroków życia, gdyby całkowicie się na to zamknąć. Jeśli zaś chodzi o zamawianie obiadów codziennie, to nie, dziękuję.
Przypisy:
(1) Amit D. Joshi, Esther M. John, Jocelyn Koo, Sue A. Ingles and Mariana C. Stern, Fish intake, cooking practices, and risk of prostate cancer: results from a multi-ethnic case–control study, http://www.springerlink.com/content/r487m3r083602105/
(2) Rashmi Sinha, Martin Kulldorff, Jane Curtin, Charles C. Brown, Michael C.R. Alavanja and Christine A. Swanson, Fried, well-done red meat and risk of lung cancer in women (United States), http://www.springerlink.com/content/x13x2mw371q0xjk3/
A oto link do artykułu o tym, czego lepiej nie jeść w restauracjach:
(1) Amit D. Joshi, Esther M. John, Jocelyn Koo, Sue A. Ingles and Mariana C. Stern, Fish intake, cooking practices, and risk of prostate cancer: results from a multi-ethnic case–control study, http://www.springerlink.com/content/r487m3r083602105/
(2) Rashmi Sinha, Martin Kulldorff, Jane Curtin, Charles C. Brown, Michael C.R. Alavanja and Christine A. Swanson, Fried, well-done red meat and risk of lung cancer in women (United States), http://www.springerlink.com/content/x13x2mw371q0xjk3/
A oto link do artykułu o tym, czego lepiej nie jeść w restauracjach:
Ja też preferuje przyrządzanie jedzenia własnoręcznie. Jakoś po tych różnych aferach z "zielonymi" kiełbasami czy spleśniałymi warzywami które są przerabiane na niby świeże w postaci różnych gulaszów, lecza, czy czego tam, odechciało mi się restauracji. Czasem kupie pizze w jakiejś małej pizzerii ale to też już raczej rzadko.
OdpowiedzUsuńHenryku, istnieja specjalne termosy do przechowywania posilkow (np. na Allegro). Uwazam, ze to dobre rozwiazanie, ja np. nie lubie jesc duzo z rana, wystarcza mi woda i jablko, wiec musze zjesc wiekszy posilek ok. 13.00.
OdpowiedzUsuńWitajcie wszyscy dbajacy o zdrowie, urode i Przyrode.
OdpowiedzUsuńI ja preferuje zdrowe i szybkie przyrzadzanie posilkow w domu. Wiem co jem i jak sie czuje.
Wiem tez jak dzialaja restauracje gdyz pracowalam w trzech roznych po 30 dni. Zobaczylam jak to sie wszystko przygotowuje i podziekowalam za prace i korzystanie z uslug jakiej-kolwiek z nich.
Jezeli juz, to od czasu do czasu odwiedzam Chinska z Bufetem samoobslugi, gdzie samemu mozna wybrac co i ile chce sie zjesc, za bardzo przystepna cene.
Prawda jest, ze laczenie weglowodanow z bialkiem zwierzecym (a takze produktami mlecznymi) jest bardzo niezdrowe o czym dowiadujemy sie dopiero po latach gdy powaznie chorujemy.
Najwlasciwsze jest spozywanie ich osobno z warzywami/surowkami/jarzynami z przerwa od 3-5 godzin, a w miedzyczasie pijac czysta wode, herbatke ziolowa lub jakis przyswajalny owoc.
W ten sposob swiadomie dbamy o wlasne zdrowie i urode oraz dziekujemy Stworcy za kazdy spozyty i przygotowany przez Niego pokarm. (Ksiega Rodzaju 1:11,12,29,30)
Gdy zdolasz Henryku "zarazic" swoja wspaniala postawa wiecej ludzi, to moze uda nam sie zminimalizowac znieszczenie i zanieczyszczenie naszej Pieknej Perly - Planety Ziemi,- Naszego Mieszkania.
Zyczliwa Ci i popierajaca w pogladach i dzialaniu Jolanta.
Dziękuję za ten post - chyba najwyższy czas trochę poeksperymentować z własnym jadłospisem. Może zainteresuje Cię ten blog Rawolucja | wegańsko, surowo, rock 'n'rollowo. Sama go trochę podczytuję, choć ze mnie bardziej jarosz.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Wasp
Jolanta: widzę, że sporo wiesz o dietetyce. Chętnie bym usłyszał co konkretnie było w tych trzech restauracjach.
OdpowiedzUsuńWasp: dzięki za link, wygląda ciekawie na pierwszy rzut oka. Szczególnie cenne jest to, że autorka wyleczyła się zdrową dietą ze swoich ciężkich chorób.
Anonimowy, co wspomniał o termosie: a czy trzymanie żywności podgrzanej tak długo nie szkodzi jej? Tu mam pewne wątpliwości.
Witaj Henryku.
OdpowiedzUsuńCo bylo konkretnie w tych trzech restauracjach?
Podobnych i wiele innych rzeczy, ktorych nie da opisac sie na blogu, a ktore dobrze podsumowal podany przez Ciebie link. (wraz z zamieszczonymi tam niektorymi komentarzami).
Dieta-dietetyka. (to styl i droga zycia)
Kazdy z nas szuka najlepszej dla siebie drogi zyciowej. Jak ja znalezc? Przez uwazne sluchanie, obserwowanie swiata i ludzi, zadawania pytan i szukania odpowiedzi. Ja robilam to od dziecinstwa.
Znalezc Prawde o Zyciu, ludziach i sobie, nie bylo latwe ale okazalo sie mozliwe i jest nadal.
Najstarsza Ksiega Madrosci=Biblia, daja odpowiedzi na wszystkie moje pytania. Znalazlam wiec swoja Droge Zycia i Bycia na zawsze i nie chce z niej zbaczac czy rezygnowac.
Tam wlasnie jest o odzywianiu duchowym, psychicznym, fizycznym i emocjonalnym. Jezus swym przykladem pokazal nam jak ta Droga kroczyc i jak na niej korzystac z tego co mamy aktualnie do dyspozycji.(Sumienie)
Oprocz tego duzo czytalam o wplywie oczyszczania i wlasciwego odzywiania na stan naszego zdrowia. Wybralam dla siebie, to co uwazam za najrozsadniejsze i logiczne i tak staram sie trzymac.
Moje ksiazki to; Kuchnia i Medycyna; Warzywa i Owoce jako Medycyna; Trennkost-Ursula Summ; Odzywianie na podstawie Grupy Krwi oraz ksiazki o ziolach i masazach.
Przepraszam, ze tak sie znowu rozpisalam.
Jednak z Twoich wszystkich artykulow Henryku, wynika, ze rowniez jestes bardzo dobrym obserwatorwm zycia i wybiarasz dla siebie to co najwartosciowsze dzielac sie tym z innymi.
Zycze Ci powodzenia i dalszych osiagniec w tej dziedzinie z Boza pomoca i blogoslawienstwem.
Jolanta.
Moze ludzie w koncu sie obudza i zaczna zyc swiadomie. Przeciez tak bardzo pragna zdrowia i bycia szczesliwymi.
To prawda, że w Biblii można znaleźć, tak jak to określiłaś, "Drogę Życia i Bycia". Na przykład dzisiejszy "minimalizm" to w zasadzie nic nowego - o tej postawie jest sporo w Nowym Testamencie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
dzięki za link, ale jeszcze pytanie:
OdpowiedzUsuńjaki konkretnie olej z oliwek polecasz - z tych powszechnie dostępnych?
Aha, co do Biblii to wydaje mi się, że w czasach Jezusa jedzono dużo ryb,
OdpowiedzUsuńznak ryby też się z niczego nie wziął :)
Jeśli chodzi o oliwki z oliwek to nie można nigdy być pewnym, czy nie trafimy na podróbkę. Duże pieniądze=dużo oszustw. Na pewno lepiej wybierać te, które mają w nazwie Extra-virgin olive oil lub Virgin olive oil, tak przynajmniej wywnioskowałem stąd: http://en.wikipedia.org/wiki/Olive_oil#Retail_grades_in_IOC_member_nations.
OdpowiedzUsuń