Autorzy zdjęcia: Forest & Kim Starr |
Kiedyś myślałem: „pada, to nie jadę”. Ostatnio jednak to się zmieniło.
Gdy jadę rowerem do miejsca pracy, to dostarczam w ten sposób ciału potrzebnego mu ruchu (mam głównie siedzący tryb pracy) i jestem więcej na świeżym powietrzu. Dodatkowo oszczędzam pieniądze, bo nie muszę płacić nawet za bilet komunikacji miejskiej.
Od jakiegoś czasu przyjąłem też filozofię „nie cackania się ze sobą”, to znaczy nie chcę się przejmować drobnymi niewygodami, na przykład deszczem przy jeździe na rowerze.
Czy jazda w deszczu jest nieprzyjemna? Wydaje mi się, że przed wyjazdem pojawia się pewna niechęć, ale po wyruszeniu szybko znika. Może to też kwestia interpretacji. Jeśli zaakceptuję, że będę jechał w deszczu, to łatwiej staje się to dla mnie czymś normalnym.
Dlaczego jeszcze zdecydowałem się nie przejmować deszczem? Bo pomyślałem sobie, że ludzie w odległej przeszłości znosili cięższe warunki od nas, a jeszcze potrafili być przy tym zadowoleni. Skoro tak, to czy ja się nie mogę na krótki dystans przejechać rowerem, gdy pada?
Jednak jazda w deszczu ma też swoje przyjemne strony. Na drodze jest mniej pieszych i rowerzystów, jest więc więcej miejsca dla mnie. Poza tym doświadczam też zmienności natury, różnych rodzajów pogody, wielu bodźców zmysłowych typu deszcz na twarzy, charakterystyczną wilgotność powietrza, inne niż zwykle światło. W ten sposób dostarczam sobie wielu wrażeń i potem mam mniejszą ochotę, by ich szukać gdzie indziej, gdzieś gdzie musiałbym być może wydać pieniądze. W ten sposób jeżdżenie w deszczu może czasem nawet się stać szczepionką antykonsumpcyjną.
Przede wszystkim jednak nie ma to jak zacząć pracę od ruchu, świeżego powietrza (deszcz zmywa spaliny) i jeszcze potem zimnego prysznica. To świetny początek dnia.
Szczegóły techniczne i bezpieczeństwo
Zaznaczam, że jazda w deszczu jest bardziej niebezpieczna od zwykłej jazdy! Nie zawsze jest więc dobrym pomysłem.
Dłuższa jest droga hamowania. Niektóre typy hamulców mogą nie działać sprawnie, więc najlepiej je najpierw przetestować.
Jest też bardziej ślisko. Warto więc jeździć wolniej niż zwykle, a może to być trudne, bo przecież w deszczu nieraz kusi, by jak najszybciej dojechać. Szczególnie niebezpiecznie jest na początku opadu, zwłaszcza gdy długo wcześniej nie padało. Wyjątkowo śliskie mogą być tory tramwajowe, kostka brukowa, liście. Poza tym przy zakręcaniu może być trudniej utrzymać równowagę. Warto omijać kałuże, bo nie wiadomo co się w nich kryje.
W deszczu jesteśmy mniej widoczni dla innych kierowców, więc warto mieć odblaskowe ubranie i włączone światła, nawet jak jest jasno.
Dobrze jest mieć odpowiednie ubranie przeciwdeszczowe, by nie przemoknąć i się nie przeziębić. Dodatkowo zwykle trzeba wziąć ze sobą więcej ubrania na zmianę (można je mieć np. w zakrytym koszyku rowerowym).
Czasem może być zimno na deszczu, szczególnie gdy wieje jeszcze wiatr. Wtedy też przydają się odpowiednie rękawiczki. Warto też mieć błotniki, by nie być zachlapanym od błota i wody z ulicy.
Warto zwrócić uwagę, by nie ograniczać sobie widoczności, np. przez zbyt mocno założony kaptur. Czasem zamiast niego wystarczy zresztą kask. Rowerzystom w okularach mogą zaparować lub zwilgotnieć szkła. Ograniczenie widoczności tego typu też może być niebezpieczne.
Gdy jest wielka ulewa z silnym wiatrem lub burzą, to chyba lepiej sobie podarować, ja tak w każdym razie robię. Nie zamierzam być ekstremalny.
Na koniec zapytam czytelników, jakie mają doświadczenia w jeździe rowerem po deszczu. Czy deszcz zniechęca was do dwóch kółek?
Moje inne artykuły o rowerze do pracy:
Rowerem do pracy jesienią
Dojeżdżać rowerem do pracy
Dlaczego jeszcze zdecydowałem się nie przejmować deszczem? Bo pomyślałem sobie, że ludzie w odległej przeszłości znosili cięższe warunki od nas, a jeszcze potrafili być przy tym zadowoleni. Skoro tak, to czy ja się nie mogę na krótki dystans przejechać rowerem, gdy pada?
Jednak jazda w deszczu ma też swoje przyjemne strony. Na drodze jest mniej pieszych i rowerzystów, jest więc więcej miejsca dla mnie. Poza tym doświadczam też zmienności natury, różnych rodzajów pogody, wielu bodźców zmysłowych typu deszcz na twarzy, charakterystyczną wilgotność powietrza, inne niż zwykle światło. W ten sposób dostarczam sobie wielu wrażeń i potem mam mniejszą ochotę, by ich szukać gdzie indziej, gdzieś gdzie musiałbym być może wydać pieniądze. W ten sposób jeżdżenie w deszczu może czasem nawet się stać szczepionką antykonsumpcyjną.
Przede wszystkim jednak nie ma to jak zacząć pracę od ruchu, świeżego powietrza (deszcz zmywa spaliny) i jeszcze potem zimnego prysznica. To świetny początek dnia.
Szczegóły techniczne i bezpieczeństwo
Zaznaczam, że jazda w deszczu jest bardziej niebezpieczna od zwykłej jazdy! Nie zawsze jest więc dobrym pomysłem.
Dłuższa jest droga hamowania. Niektóre typy hamulców mogą nie działać sprawnie, więc najlepiej je najpierw przetestować.
Jest też bardziej ślisko. Warto więc jeździć wolniej niż zwykle, a może to być trudne, bo przecież w deszczu nieraz kusi, by jak najszybciej dojechać. Szczególnie niebezpiecznie jest na początku opadu, zwłaszcza gdy długo wcześniej nie padało. Wyjątkowo śliskie mogą być tory tramwajowe, kostka brukowa, liście. Poza tym przy zakręcaniu może być trudniej utrzymać równowagę. Warto omijać kałuże, bo nie wiadomo co się w nich kryje.
W deszczu jesteśmy mniej widoczni dla innych kierowców, więc warto mieć odblaskowe ubranie i włączone światła, nawet jak jest jasno.
Dobrze jest mieć odpowiednie ubranie przeciwdeszczowe, by nie przemoknąć i się nie przeziębić. Dodatkowo zwykle trzeba wziąć ze sobą więcej ubrania na zmianę (można je mieć np. w zakrytym koszyku rowerowym).
Czasem może być zimno na deszczu, szczególnie gdy wieje jeszcze wiatr. Wtedy też przydają się odpowiednie rękawiczki. Warto też mieć błotniki, by nie być zachlapanym od błota i wody z ulicy.
Warto zwrócić uwagę, by nie ograniczać sobie widoczności, np. przez zbyt mocno założony kaptur. Czasem zamiast niego wystarczy zresztą kask. Rowerzystom w okularach mogą zaparować lub zwilgotnieć szkła. Ograniczenie widoczności tego typu też może być niebezpieczne.
Gdy jest wielka ulewa z silnym wiatrem lub burzą, to chyba lepiej sobie podarować, ja tak w każdym razie robię. Nie zamierzam być ekstremalny.
Na koniec zapytam czytelników, jakie mają doświadczenia w jeździe rowerem po deszczu. Czy deszcz zniechęca was do dwóch kółek?
Moje inne artykuły o rowerze do pracy:
Rowerem do pracy jesienią
Dojeżdżać rowerem do pracy
Co do bezpieczeństwa - niedawno wyszły przepisy które pozwalają rowerzyście przy brzydkiej pogodzie (deszcz itp) jeździć chodnikiem a nie ulicą. Ja z tego korzystam, zawsze to bezpieczniej :)
OdpowiedzUsuńA co do samej przyjemności jazdy - wystarczy mieć dobrą kurtkę, spodnie przeciwdeszczowe oraz błotniki - wtedy jedzie się praktycznie tak samo przyjemnie jak gdy nie pada. Najgorzej jest jedynie w ciepłe deszczowe dni - wtedy trochę jest czasem w kurtce zbyt gorąco
Zdarzyło mi się parę razy jeździć w deszczu po kilka godzin, czasem ulewnym. Nigdy nie przejmowałam się przemoknięciem, jeśli miałam perspektywę za te kilka godzin się przebrać. Ogólnie - polecam! (Jak człowiek raz sprawdzi, że na deszczu się nie rozpuszcza, to następnym razem śmielej poczyna z deszczem i kałużami.)
OdpowiedzUsuń2 wady jazdy w deszczu:
- więcej zabawy z mycia rowerem - zwłaszcza ważne jest wyczyszczenie napędu z błota, wysuszenie i posmarowanie - inaczej łańcuch dość szybko łapie rdzę
- kierowcy-idioci, którzy nie są w stanie przewidzieć, że jak wjadą na pełnym gazie do kałuży, to ochlapią fontanną wody nie tylko pieszych na odległym chodniku, ale tym bardziej rowerzystę mijanego na centymetry :(
Od siebie dodam przestrogę: wyjątkowo niebezpieczne są mokre, opadłe liście jesienią. Taki "dywan" to prawdziwa pułapka, zwłaszcza na zakrętach!
OdpowiedzUsuńŁukasz: gdy chodnik ma dwa metry szerokości to można jeździć i bez deszczu. Ja z tego też często korzystam :)
OdpowiedzUsuńTofalaria: kilka godzin, czasem nawet w ulewie - nieźle :) Dobrze, że dodałaś o tym czyszczeniu i wysuszeniu, bo nie napisałem o tym.
Anonimowy: Dla mnie z kolei niebezpieczne okazały się kiedyś szyny tramwajowe po deszczu :)
heh, rowerem w deszczu jeździłem kilka razy, raczej w terenie niż w mieście. Ponieważ warunkami atmosferycznymi specjalnie się nie przejmuje, po prostu akceptuje to co akurat jest to było bardzo przyjemne doświadczenie.
OdpowiedzUsuńLudzie boją się przejść 100m w deszczu, a co dopiero jeździć rowerem. Troche mnie to bawi, no i co się stanie jak troche zmoknę? Owszem, nie można chodzić w krótkim rękawku na deszczu przy 5 stopniach bo zachorujesz, ale przy tak ciepłej pogodzie jak teraz deszcz to nic złego.
Bardzo mi się podoba Twój wpis tak swoją drogą ;]
Jeśli jeździcie w deszczu zwróćcie uwagę też na malowanki na jezdniach. Są tylko nieco mniej śliskie od szyn tramwajowych, studzienek i innych metalowych wynalazków. Motocykliści niech też uważają. Chlorokauczuk - cholernie wytrzymały, cholernie śliski jesli mokry. Pozdrawiam, Rufus
OdpowiedzUsuńWitam po raz pierwszy na tym ciekawym blogu. Tematem minimalizmu i dobrowolnej prostoty zajmują się od kilku lat. Co do roweru do przestawiłem się na jazdę na rowerze z/do pracy. Garnitur zostawiam w pracy, zabieram tylko czystą koszulę i w drogę. Teraz próbuję jeździć przez cały rok (zima na szczęście łaskawa). Tylko o rower i ubranie trzeba więcej dbać. No i rzecz najważniejsza - dobre oświetlenie, odblski i jeszcze raz odblaski.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Konrad
Miło Cię widzieć Konradzie :)
OdpowiedzUsuńFajnie, że jeździsz rowerem do pracy - to jest wspaniała sprawa. Zgadzam się co do oświetlenia i odblasków.
Pozdrawiam
Każdy z komentujących nieagresywny , ,wyluzowany, serdeczny hm to daje rower
OdpowiedzUsuńWitam,ja też jezdzę do pracy(i nie tylko,zakupy znajomi) na rowerze nie patrząc na pogodę -w ubiegłym roku do 20 grudnia-bo niestety ścieżek rowerowych nikt nie odśnieża a ulicą jest niebezpiecznie zwłaszcza jak jest w kocie grzbiety .Warto jednak zainwestować w dobrą odzież zwłaszcza kurtkę i dobre odblaski rowerowe -ja kiedyś miałam słabe światło tylne i kierowca mi zwrócił uwagę że słabo mnie widać z daleka więc pierwsze co zainwestowałam w lepsze oświetlenie -to jednak nasze bezpieczeństwo.zdarza mi się zwracać uwagę innym rowerzystą że są mało widoczni na drodze a co oni z tym zrobią to już ich problem.Wszystkim gorąco polecam jazdę na rowerze to duża frajda .Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWitam miłośników minimalizmu.
OdpowiedzUsuńChciałem podzielić się z Wami swoimi spostrzeżeniami z dojazdów rowerem do pracy. Zacząłem jeździć do pracy rowerem w czerwcu tego roku. Odległość jaką muszę pokonać, aby dostać się do pracy to ok. 4km, głównie ścieżkami rowerowymi i przez park. Jednym z głównych powodów korzystania z roweru były względy ekonomiczne. Początkowo dojazdy rowerem traktowałem jako dość męczące zajęcie (brak kondycji, człowiek przyjeżdża do pracy spocony, trzeba mieć na zmianę ubranie, możliwość zmoknięcia w czasie deszczu, itp.). Z czasem zacząłem dostrzegać korzyści z takiej formy dojazdu do pracy: dostarczam sobie zdrowej dawki ruchu-nie mam czasu na dodatkowe zajęcia na siłowni, oszczędzam pieniądze, dojeżdżam szybciej niż komunikacja miejska, kiedy wychodzę za późno z domu, to aby nie spóźnić się do pracy muszę po prostu szybciej pedałować:). No i to poczucie wolności i swobody!
Jeżdżę rowerem bez względu na pogodę - kiedy pada zakładam kurtkę oraz spodnie przeciwdeszczowe, buty trekingowe z membraną. Perspektywa jazdy w deszczu nie jest dla mnie odstraszająca mając przed sobą 20-minutową jazdę w deszczu, który nie przemoczy mnie do suchej nitki, oraz możliwość przebrania się w suche ubranie. Chciałbym jeździć rowerem do pracy przez cały rok, ale życie pokaże, czy wystarczy mi determinacji podczas zimowych dni :).
Tak na marginesie myślę, że w Polsce moda na rowery typu "góral", niewyposażone w błotniki, bagażnik, światła itp. spowodowała, że wielu ludzi nadal uważa, że rowerem można jeździć tylko w czasie słonecznej pogody, w stroju sportowym i w celach wyłącznie rekreacyjnych.
Mając również "górala" dodałem do niego brakujące elementy wyposażenia czyniąc z niego rower uniwersalny.
Pozdrawiam wszystkich dojeżdżających rowerami do pracy życząc radości, zdrowia i determinacji w dobrych postanowieniach.
Rower to fajna rzecz:)