Przebiegłem 10 km boso po plaży niedługo po szóstej rano.
Statystyki Endomondo pokazują mi:
Dystans: 10 km.
Czas: 53:33.
Średnia prędkość: 11.23 km/h.
Kalorie: 796.
Jak wróciłem, trójka dzieci dopiero się budziła. Dzięki wczesnemu wstawaniu czas na sport nie koliduje z życiem rodzinnym.
Najlepiej biega mi się rano. Jeśli nie przesadzę, to dodaje mi to energii na cały dzień. Do tego mam to szybko odhaczone i nie muszę potem upychać tej aktywności między inne.
Formę wyrobiłem sobie m. in. dzięki biegom do pracy, biegom z dziećmi gdy one jechały na rowerach (piękny win-win) oraz od jazdy na rowerze lub na longboardzie z wiosłem do pracy. Starałem się optymalnie zarządzać czasem.
Gdy nie ćwiczyłem, to przy porannym wstawaniu często chciało mi się jeszcze trochę poleżeć i jeszcze ... Wcale nie miałem wtedy więcej czasu. Dzięki uprawianiu sportu wstaje mi się z łatwością.
A więc biegnę. Jest szczyt sezonu w popularnej nadmorskiej miejscowości, ale plaża jest prawie pusta. Nikt nie krzyczy: nachosy, gotowana kukurydza, orzeszki w karmelu. I gdzie ja to teraz kupię ;) ? Słyszę tylko ciche, rytmiczne uderzenia stóp o piasek, bicie serca biegacza, szum morza, mewy i wiatr. A mniej romantycznie, to mógłbym słyszeć jeszcze jakiś ciekawy podcast, np. Michała Szafrańskiego o wystąpieniach publicznych.
Gdy odbiegłem daleko, to widziałem tylko moje ślady na piasku. Czy to samotność długodystansowca?
Biegnę sobie też w samym morzu: cudowne uczucie kontaktu stóp z wodą. Stopy są mocno unerwione: ogólnie bieg boso to bogactwo wrażeń.
Na koniec zanurzam się w morzu. Doskonałe orzeźwienie. Przydały się te zimne prysznice od czasu do czasu. Nie wchodzę za daleko, bo właśnie czytałem o tzw. cofkach - o wciąganiu pływaków na pełne morze przez prądy morskie przy dużych falach.
Jedyna wada: stopy miałem nieprzyzwyczajone i wyskoczyły mi bąble. Mogłem biec krócej.
Bieganie to piękna aktywność. Za darmo, a jednocześnie bezcenna. To lepsze niż gofry, lody, pizza i piwo. Przyjemność bez napychania się śmieciowym jedzeniem. A zwykłych śmieci też po sobie nie zostawiam. Tylko ślady stóp, które zresztą szybko zmywa morze.
Bieganie to też zwiedzanie w przyspieszeniu, jakby się wcisnęło przycisk 4x przy oglądaniu filmu.
Do tego naukowcy pokazali duży, pozytywny wpływ biegania na umysł: na pamięć krótkoterminową, na koncentrację i stabilizację nastroju.
O poruszaniu się boso pisali też Konrad i Tofalaria tu i tu.
Statystyki Endomondo pokazują mi:
Dystans: 10 km.
Czas: 53:33.
Średnia prędkość: 11.23 km/h.
Kalorie: 796.
Jak wróciłem, trójka dzieci dopiero się budziła. Dzięki wczesnemu wstawaniu czas na sport nie koliduje z życiem rodzinnym.
Najlepiej biega mi się rano. Jeśli nie przesadzę, to dodaje mi to energii na cały dzień. Do tego mam to szybko odhaczone i nie muszę potem upychać tej aktywności między inne.
Formę wyrobiłem sobie m. in. dzięki biegom do pracy, biegom z dziećmi gdy one jechały na rowerach (piękny win-win) oraz od jazdy na rowerze lub na longboardzie z wiosłem do pracy. Starałem się optymalnie zarządzać czasem.
Gdy nie ćwiczyłem, to przy porannym wstawaniu często chciało mi się jeszcze trochę poleżeć i jeszcze ... Wcale nie miałem wtedy więcej czasu. Dzięki uprawianiu sportu wstaje mi się z łatwością.
A więc biegnę. Jest szczyt sezonu w popularnej nadmorskiej miejscowości, ale plaża jest prawie pusta. Nikt nie krzyczy: nachosy, gotowana kukurydza, orzeszki w karmelu. I gdzie ja to teraz kupię ;) ? Słyszę tylko ciche, rytmiczne uderzenia stóp o piasek, bicie serca biegacza, szum morza, mewy i wiatr. A mniej romantycznie, to mógłbym słyszeć jeszcze jakiś ciekawy podcast, np. Michała Szafrańskiego o wystąpieniach publicznych.
Gdy odbiegłem daleko, to widziałem tylko moje ślady na piasku. Czy to samotność długodystansowca?
Biegnę sobie też w samym morzu: cudowne uczucie kontaktu stóp z wodą. Stopy są mocno unerwione: ogólnie bieg boso to bogactwo wrażeń.
Na koniec zanurzam się w morzu. Doskonałe orzeźwienie. Przydały się te zimne prysznice od czasu do czasu. Nie wchodzę za daleko, bo właśnie czytałem o tzw. cofkach - o wciąganiu pływaków na pełne morze przez prądy morskie przy dużych falach.
Jedyna wada: stopy miałem nieprzyzwyczajone i wyskoczyły mi bąble. Mogłem biec krócej.
Bieganie to piękna aktywność. Za darmo, a jednocześnie bezcenna. To lepsze niż gofry, lody, pizza i piwo. Przyjemność bez napychania się śmieciowym jedzeniem. A zwykłych śmieci też po sobie nie zostawiam. Tylko ślady stóp, które zresztą szybko zmywa morze.
Bieganie to też zwiedzanie w przyspieszeniu, jakby się wcisnęło przycisk 4x przy oglądaniu filmu.
Do tego naukowcy pokazali duży, pozytywny wpływ biegania na umysł: na pamięć krótkoterminową, na koncentrację i stabilizację nastroju.
O poruszaniu się boso pisali też Konrad i Tofalaria tu i tu.
Kurczę... pierwszy raz czuję, że mam wrażenie rozpocząć przygodę z bieganiem. Bardzo fajnie napisane. :)
OdpowiedzUsuńDzięki :)
UsuńFajny blog o sztuce. Chętnie bym znalazł tam coś o sztuce kaligrafii, np. jak ładnie i czytelnie pisać na tablicy w szybkim tempie. Najlepiej w lekką nutką artystyczną.